top of page

Portugalia. Znaki szczególne

  • Zdjęcie autora: Katarzyna Stachowicz
    Katarzyna Stachowicz
  • 16 cze
  • 14 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 17 cze

To jest swoisty fenomen: wiele portugalskich specjalności nadających temu niewielkiemu krajowi wyrazisty charakter to rzeczy z importu.

 

Podstawowy składnik lokalnej kuchni pochodzi ze Skandynawii, lizbońskie tramwaje - ze Stanów Zjednoczonych, kolorowa ceramika na fasadach – z krajów Bliskiego Wschodu, a spektakularny styl w architekturze jest zlepkiem międzynarodowych zapożyczeń. Do tego jeden z czołowych portugalskich pisarzy sam się eksportował do Hiszpanii, bo w rodzimym kraju nie mógł sobie znaleźć miejsca.

Kolorowe stare kamieniczki
Kolorowe fasady starych kamieniczek. Nie do podrobienia. I od razu wiadomo, że jesteście w Portugalii.

Niektóre z portugalskich specjalności zauważycie tuż po wylądowaniu: puszkowane sardynki, budyniowe ciasteczka, niebieskie kafelki. Inne odkryjecie przyglądając się wnikliwiej na przykład ekscentrycznej architekturze. Może będziecie też chcieli poszukać jeszcze dalej i zajrzeć do książek dwóch niezwykłych pisarzy? 

Wybrałam dziesięć zachwycających rzeczy, bez których Portugalia byłaby zupełnie innym krajem: znajdziecie je poniżej.
Puszki sardynek w kształcie sztabek złota
Portugalskie złoto, czyli rybki w puszce.
Portugalia bije rozmaite rekordy. Lizbona jest na przykład miastem starszym od Rzymu. W Coimbrze działa do dzisiaj jeden z najstarszych uniwersytetów na świecie. W Lizbonie jest najstarsza działająca księgarnia. W Portugalii był też władca, który panował najkrócej na świecie (Ludwik Filip książę Bragança, 20 minut) oraz władca, który panował rekordowo długo (Alfons I Henryk Portugalski, prawie 73 lata).
Białe Kafelki w niebieskie wzory
Znak firmowy Portugalii: biało-błękitne kafelki. Te akurat mogłyby śmiało ozdabiać wnętrze w Delft.

1.      Azulejos

Jeślibyście byli szczęśliwymi posiadaczami domu w Lizbonie, i do tego wyłożonego od zewnątrz kafelkami, nie moglibyście go wyburzyć i postawić np. willi projektu Calatravy. Od 2013 roku prawo stanowi, że okładane płytkami budynki w Lizbonie są nie do ruszenia. Oznacza to, że pod ochroną znalazło się bardzo wiele budowli: azulejos zdobią bowiem obficie nie tylko prywatne domy, ale także kościoły, dworce, sklepy i fontanny.

Widok przez otwrate drzwi na patio z zielonym drzewem
Nazwa azulejos pochodzi od arabskiego słowa al-zilli, oznaczającego polerowany kamień. Kafelki miały bowiem naśladować romańskie i bizantyjskie mozaiki układane z kolorowych kamyczków.

Na pomysł wypalania kolorowych kafelków wpadli nie Portugalczycy, lecz prawdopodobnie Egipcjanie. W XIII wieku Arabowie przywieźli je do Hiszpanii. W Sewilli produkowano je i wykorzystywano na miejscu: kafelkami niezwykłej urody ozdobiony jest na przykład Alkazar. I to właśnie tam zobaczył je król Portugalii Manuel, kiedy przyjechał odwiedzić Sewillę w 1503 roku. Arabskie kafelki zrobiły na nim tak wielkie wrażenie, że kazał podobnymi płytkami udekorować Palacio Nacional w Sintrze. Portugalczycy przejęli też od Arabów koncept horror vacui, czyli niechęć do pozostawiania przestrzeni bez ornamentów. Pokrywali więc wnętrza kafelkami w sposób totalny: od góry do dołu (i czasem plus sufit). Skojarzenie z rozpasanym użyciem boazerii w czasach schyłkowego socjalizmu w Polsce narzuca mi się samo.

Kościół z fasadą pokryta kafelkami
Capela das Almas (czyli Kaplica Dusz) w Porto: prawie 13 tysięcy azulejos pokrywa powierzchnię 360 metrów kwadratowych. Kafelki nie są stare - położono je w 1929 roku.

Dlaczego azulejos są tak często biało-niebieskie? To kolory chińskiej porcelany, którą Europejczycy pokochali wielką miłością od pierwszego wejrzenia, w XIV wieku. Wtedy to pierwsze kruche jak skorupka jajka cacka zostały przywiezione na nasz kontynent. Przez kilka stuleci porcelana w Europie pochodziła wyłącznie z importu, aż w XVII wieku Holendrzy nauczyli się ją kopiować. I z Holandii sprowadzano ją do Portugali. Potem powstały portugalskie manufaktury.

Kafelki zasłonięte gazą
Kafelki są traktowane jak coś delikatnego i cennego. Dlatego w czasie robót remontowych w mieście przykrywane są specjalną gazą.
Spacerując po Lizbonie zauważycie na pewno, jak wiele budynków wykładanych jest kafelkami. To efekt trzęsienia ziemi, które zniszczyło miasto w 1755 roku. 

Okazało się, że obłożenie ceramicznymi płytkami restaurowanych budynków to tani i szybki sposób na udekorowanie i zabezpieczenie fasad. Kafle kładzione po trzęsieniu ziemi nazwane zostały pombalinos, na pamiątkę markiza de Pombal, który odpowiedzialny był za odbudowę Lizbony.

Hala dworca z zabytkowymi kafelkami
Główny dworzec w Porto zbudowano w 1903 roku.

Będąc w Porto, zajrzyjcie koniecznie na dworzec kolejowy São Bento, nawet jeśli nie zamierzacie wsiadać do pociągu. Budynek ozdobiony jest dwudziestoma tysiącami płytek, opowiadających historię Portugalii i przedstawiających sceny z codziennego życia mieszkańców.  

Buało-niebieskie kafelki na starej fasadzie
Piękny detal na ścianie katedry w Porto.
Tylko 5 proc. osób mówiących po portugalsku na świecie mieszka w Portugalii. Cała reszta portugalskojęzycznej populacji to obywatele Brazylii, Mozambiku, Angoli, Gwinei-Bissau, Timoru Wschodniego, Gwinei Równikowej, Makau, Zielonego Przylądka oraz Wysp Świętego Tomasza i Książęcych.
Płaty suszonego dorsza
Północ spotyka Południe, czyli norweski dorsz w Lizbonie.

2.      Bacalhau

Portugalczycy się chwalą, że przez okrągły rok umieliby ugotować codziennie inną potrawę na bazie suszonego dorsza. W takim razie ja ten rok wolałabym spędzić gdzie indziej.

Wiszący w sklepie płat suszonej ryby
Płaty suszonego dorsza źle pachną i źle smakują, ale są na swój chory sposób bardzo fotogeniczne.

Jest jeszcze gorzej: tę bardzo intensywną w smaku rybę można ponoć w Portugali przyrządzić na tysiąc sposobów. Robi się z niej krokiety, zapiekanki, zupy, sałatki. Od razu przepraszam, jeśli wielbiciele solonego dorsza poczują się urażeni. Bo uważam, że bacalhau to samo zło. I doprawdy nie wiem, czy gorzej wygląda, pachnie, czy smakuje.

Portugalczycy zjadają 1/5 światowej produkcji suszonego dorsza.
Stoisko w sklepie z suszoną rybą
Jest też i promocja na susz w Biedronce (przepraszam, w Pingo Doce, bo tak nazywa się portugalska Biedra).

Suszone kawałki dorsza Portugalczycy importowali z Islandii i Norwegii od XIV wieku, który był wiekiem odkryć. Dla Portugalczyków był to także wiek odkrycia suszonej ryby: płaty dorsza dają się doskonale konserwować, można więc nimi zastępować świeże mięso podczas długiej podróży statkiem. W czasach, kiedy nie wymyślono jeszcze puszek ani liofilizacji musiało to być nie do pogardzenia.

Bar rybny wieczorem
Jeśli chcecie świeżego dorsza, zamawiajcie bacalhau fresco. To zupełnie inna bajka niż próby zatuszowania wrednego smaku tej ryby w stanie suszonym.
Bacalhau ma pochodzenie skandynawskie. Za to portugalskim wynalazkiem jest serwowana w Japonii tempura. Smażone w delikatnym chrupiącym cieście warzywa i owoce morza wymyślili ponoć portugalscy kupcy i misjonarze mieszkający w Nagasaki w XVI wieku.
Fontanna z kamiennym lwem
Smutny lew o zamyślonej ludzkiej twarzy skradł mi serce. Klasztor Hieronimitów, wiosna 2024.

3.      Styl manueliński

Jak opisać to cudo? Przypomina mi gotyk, który wymknął się spod kontroli. Jest z nim też trochę tak, jakby gotykowi przyśniło się rokoko, i to wersji lekko psychodelicznej.

Ciśnie mi się też na usta określenie używane przez jedną z moich znajomych, w odniesieniu do mieszaniny stylów i treści: wątrobianka. No bo czego tu nie ma? Późny gotyk płomienisty, iberyjski styl mudéjar i sporo elementów marynistycznych; dodajcie jeszcze do tego elementy flamandzkie, włoskie i mauretańskie. Nie dziwne więc, że naukowcy spierają się do dzisiaj, czy uznawać ten amalgamat zapożyczeń za osobny styl.

Bogato zdobione komlumny w starym klasztorze na południu Europy
Manuelino znany jest też jako późny portugalski gotyk. Zaiste. Jak na gotyk nawet bardzo późny, bo rozpoczął się w XVI wieku, kiedy gdzie indziej kwitł już renesans. Niezwykłe kolumny w Klasztorze Hieronimitów w Belém.

Jak wiele nurtów w sztuce, styl manueliński otrzymał nazwę długo po tym, jak wyszedł z mody. Nazwę nadał mu w połowie XIX wieku Francisco Adolfo de Varnhagen, wicehrabia Porto Seguro, w swojej książce poświęconej architekturze Klasztoru Hieronimitów w Belém. Bowiem właśnie za panowania króla Manuela I (1495-1521) rozwinął się nowy styl w portugalskiej architekturze.

Stary budynek w stylu manuelińskim
Styl ten dominował w architekturze przez 30 lat. Jego wpływy widać też w malarstwie, rzeźbie i sztuce użytkowej z tamtej epoki. Na zdjęciu: fragment fasady kościoła w zamku templariuszy w Tomar.

Co nagle to po diable? Otóż nie zawsze. Bo było tak: król chciał budować bardzo dużo w krótkim czasie, brakowało więc specjalistów. Miejscowi rzemieślnicy musieli jakoś sobie zatem radzić - często zupełnie inaczej, niż zrobiliby to mistrzowie gotyku z północnej Europy. Dlatego rezultaty ich pracy bywają fascynujące. Nawet (a może zwłaszcza wtedy) gdy budzą skojarzenia z zamkami z piasku budowanymi przez zdolne dzieci lub z dywagacjami sztucznej inteligencji, kiedy brakuje jej danych.

Ozdobny kamienny portal z wieloma postaciami
Zatłoczony portal w Klasztorze Hieronimitów.

Jak poznać styl manueliński? Szukajcie następujących elementów:

•  wyposażenie statku: kotwice, łańcuchy, liny, sieci oraz przyrządy nawigacyjne takie jak astrolabium i sfera armilarna, emblemat Manuela I, widoczna na zdjęciu poniżej). ↓↓↓

Metalowa sfera armilarna
Sfera armilarna z muzeum morskiego w Lizbonie.

Sfera armilarna to instrument astronomiczny pomagający przedstawić kosmos. Zwykle zbudowana z pięciu równoległych okręgów (armilas), odpowiadających równikowi, zwrotnikom i kołom podbiegunowym. Ukośnie biegnie szósta obręcz z symbolami znaków zodiaku.

Kamienne zworniki z motywem sfery armilarnej
Sfera armilarna na zwornikach sklepienia w Klasztorze Hieronimitów oraz na zamku templariuszy w Tomar.

drobiazgi prosto z morza: muszle, perły, glony

Bogato zdobione kamienne okno
Detale architektoniczne na zamku w Tomar wyglądają, jakby wyłowiono je z morskich głębin.

pamiątki z dalekich podróży: palmy, egzotyczne zwierzęta

rośliny lądowe: wawrzyny, liście dębowe, żołędzie, makówki, osty, kłosy, karczochy, owoce granatu

krzyż Rycerzy Chrystusa (znanych dawniej jako templariusze), zakonu, który pomagał finansować pierwsze wyprawy odkrywców, o taki ↓↓↓

Bogato zdobione kamienne okno
Krzyż na obramowaniu okna w Klasztorze Hieronimitów.

półokrągłe okna zamiast spiczastych gotyckich

bardzo bogato zdobione portale i baldachimy

Zdobienia na ścianie starego klasztoru
Dwa w jednym. Krzyże i sfery na fryzie w Tomar.

W Lizbonie styl manueliński obejrzycie zwiedzając wieżę w Belém. Doskonałym miejscem na szybki kurs architektury manuelińskiej jest też położony w tej samej okolicy Klasztor Hieronimitów.

Bogato zdobione kamienne okno
Okno manuelińskie na zachodniej fasadzie kościoła zakonnego na zamku templariuszy w Tomar, 1510-1513. Architektoniczne detale miały nawiązywać do sukcesów portugalskich odkrywców, którzy żeglowali od wybrzeży Afryki po Brazylię i Daleki Wschód.

Drugim fantastycznym miejscem do zrozumienia, czym jest styl manueliński, jest kompleks klasztorny Zakonu Chrystusa w Tomar, gdzie budowniczowie poszli na całość.

Bogato zdobione okna w Sintrze
Niezwykłe dekoracje Palacio Pena w Sintrze.

Północnoeuropejski romantyzm wskrzesił gotyk, natomiast romantyzm portugalski odkurzył styl manueliński. Rozglądając się po dziewiętnastowiecznym Palacio Pena w Sintrze, odnajdziecie w jego architekturze mnóstwo neomanuelińskich detali.

Talerz ciasteczek
Przypuszczalnie najlepsze budyniowe ciasteczka na świecie.

4.      Pastéis de nata

I pomyśleć, że te niezrównane ciasteczka wymyślono tylko dlatego, by jakoś spożytkować wielką ilość żółtek! Białka jaj stosowane były bowiem w klasztorze świętego Hieronima do krochmalenia (zajajczania?) mnisich habitów. 

Portugalskie ciasteczko z filiżanką kawy
Pierwsze pastel de nata upieczono ponoć trzysta lat temu w Klasztorze Hieronimitów w Belém.

Nata po portugalsku oznacza śmietanę. Tymczasem w śmietankowych ciasteczkach wcale nie ma śmietany! Składniki są proste: mleko, cukier, jajka, mąka. Ciastka pieczone są w wysokiej temperaturze, ale bardzo krótko.

Wnętrze zatłoczonej ciastkarni
Ciasteczka z budyniowym nadzieniem są wszędzie na świecie. Ale najlepsze w Belém, sprawdziłam to.

Po rozwiązaniu wszystkich zakonów w 1820 roku, hieronimici sprzedali ponoć przepis na ciasteczka firmie Fabrica de Pastéis de Belém. Receptura jest bardzo pilnie strzeżona, co mnie nie dziwi, bo ciasteczka tej firmy są rzeczywiście przepyszne.

Portugalskie ciasteczka pasteis de nata
Fabrica de Pastéis de Belém sprzedaje 20 tysięcy ciasteczek dziennie. Najlepiej smakują na ciepło.

Brytyjski zwyczaj picia popołudniowej herbaty zapoczątkowała w XVII wieku portugalska królowa Katarzyna Bragança, żona króla Anglii Karola II. Czy jadała do herbaty pastéis de nata, nie mam pojęcia.

Sylwetki Fernando Pessoi w ksęgarni Lello
Fernando Pessoa, pisarz o wielu wcieleniach.

5.      Fernando Pessoa

Pamiętacie film Lisbon Story Wima Wendersa? Jego bohater, który wyruszył do Portugalii w poszukiwaniu zaginionego przyjaciela, czytuje wieczorami Księgę Niepokoju. I w ten sposób intrygująca proza Pessoi, średniowieczna dzielnica Alfama i hipnotyzująca muzyka Madredeus powiązały się na stałe w mojej pamięci.

Staromodnie ubrany pan w Lizbonie
Chodząc po Lizbonie miałam wrażenie, że Pessoa jest wiecznie żywy. Charakterystyczna sylwetka chudego mężczyzny w staromodnym ubraniu i czarnej fedorze będzie Wam towarzyszyć w wielu miejscach w Portugalii. Tutaj: niezwykle stylowy sprzedawca w Lizbonie.

Urodził się Lizbonie, w czerwcu 1888 roku. Pod znakiem bliźniąt (co zaznaczam po znajomości, bo też jestem spod tego znaku). I może w horoskopie należałoby upatrywać źródła złożonej osobowości tego pisarza? Stworzył bowiem ponad 70 różnych postaci, które nazwał heteronimami. Nawiasem mówiąc, kochał też horoskopy.

Podstawówkę i liceum Pessoa skończył w Afryce Południowej, gdzie pracował jego ojczym. Szkoła w Durbanie dała Fernandowi biegłość w angielskim. Dzięki temu w dorosłym życiu mógł zarabiać jako tłumacz. Przekładał książki z portugalskiego na angielski i odwrotnie.
Podstawówkę i liceum Pessoa skończył w Afryce Południowej, gdzie pracował jego ojczym. Szkoła w Durbanie dała Fernandowi biegłość w angielskim. Dzięki temu w dorosłym życiu mógł zarabiać jako tłumacz. Przekładał książki z portugalskiego na angielski i odwrotnie.

Tworzył rozmaite postacie, którym wymyślał życiorysy. Pierwszą z nich był rycerz, którego Pessoa powołał do życia jako sześciolatek. Podczas studiów publikował angielskie sonety używając nazwiska Alexander Search.

Książka Pessoi w tłumaczeniu
Książki Pessoi zostały przetłumaczone na 40 języków. I założę się, że w każdym jest je równie trudno pojąć.

Heteronimy Pessoi to nie to samo, co pseudonimy literackie. Wymyślone przez pisarza postaci mają bowiem nie tylko nazwiska, ale także całe życiorysy, osobne charaktery, wygląd, styl pisarski, a nawet własny podpis. Z trzech najważniejszych heteronimów pierwszy został powołany do życia Alberto Caeiro - niewykształcony pasterz, patrzący z dziecięcym zadziwieniem na świat. Pod tym heteronimem Pessoa pisał wyłącznie poezje. Kolejny heteronim, Ricardo Reis, to intelektualista i racjonalista, zdystansowany do świata i żyjący według zasady carpe diem. Jego przeciwieństwem jest natomiast wrażliwy poeta Alvaro de Campos. W portugalskich księgarniach znajdziecie więc nie tylko monumentalne dzieło sygnowane nazwiskiem Pessoa, czyli Księgę Niepokoju, ale także utwory przypisane heteronimom pisarza.

Wnętrze starej kawiarni w Lizbonie
W Lizbonie działa do dzisiaj kawiarnia, w której lubił przesiadywać Pessoa: A Brasileira. Przed nią zauważycie też pomnik pisarza.

Uważał się za konserwatystę w stylu brytyjskim. Z początkami dyktatury Salazara wiązał pewne nadzieje, szybko jednak odkrył, że nowa władza przyniosła nie tyle uporządkowane państwo, co faszyzm, cenzurę i ograniczenia wolności. Nie miał wiele czasu, by obserwować rozwój sytuacji - zmarł dwa lata po ogłoszeniu powstania Nowego Państwa. Nie jest pewne, czy zabiła go marskość wątroby czy zapalenie trzustki, wiadomo natomiast, że zaszkodził mu alkoholizm.

Lektura niezwykle złożonej Księgi Niepokoju może stać się hobby na lata.
Lektura niezwykle złożonej Księgi Niepokoju może stać się hobby na lata.

Pessoa pożegnał się ze światem wcześnie, w wieku 47 lat. Za życia opublikował cztery książki po angielsku i jedną po portugalsku. W wielkiej drewnianej skrzyni zostawił ponad 25 tysięcy stron nigdzie nieopublikowanych zapisków. Przechowywane są z Portugalskiej Bibliotece Narodowej, a porządkowanie pism Pessoi nie zostało zakończone do dzisiaj.

Fernando Pessoa pochowany jest w tym samym miejscu, co Vasco da Gama: w klasztorze hieronimitów w Belém.
Wnętrze starej kawiarni z muralem przedstawiającym Fernanda Pessoę
Księgarnia Bertrand otwarła podwoje w 1732 roku.

Pamiątki po Pessoi i duży wybór jego książek znajdziecie w Livraria Bertrand. Warto tam zajrzeć tak czy owak, bo jest to najstarsza wciąż działająca księgarnia na świecie. Przy księgarni funkcjonuje przyjemna Café Bertrand, z wielką podobizną Pessoi na ścianie.

Livraria Bertrand, Rua Garrett, 73-73, Lizbona. Otwarta codziennie od 9.00 do 22.00.

Widok na Porto z lotu ptaka
Widok z mostu Ludwika I łączącego Porto i Vila Nova de Gaia.

6.      Porto

Wino produkowane w dolinie rzeki Douro ma większą siłę rażenia niż zwykły merlot czy sauvignon. Wzmacniane jest bowiem przez dodatek aguardente, neutralnego w smaku alkoholu z winogron. Dzięki temu zatrzymana zostaje fermentacja, a w winie jest więcej cukru i alkoholu.

Kieliszki porto
Ruby, tawny, reserva? O gatunkach porto wiele nauczycie się podczas degustacji w jednej z firm produkujących to wino.

Nazwę porto nadano trunkowi w drugiej połowie XVII wieku, od nazwy miasta, do którego docierały charakterystyczne płaskodenne barki zwane rabelos. Woziły one beczki wina przeznaczone do składowania w piwnicach Vila Nova de Gaia, miasta położonego naprzeciwko Porto, na drugim brzegu Douro. Barki wyszły z użytku w latach 60-tych, kiedy zbudowano na rzece tamy elektrowni wodnych. Dzisiaj pełnią rolę atrakcji turystycznej.

Czerwone dachy starego miasta
Wino z Porto było eksportowane do różnych miejsc na świecie. Ale najpierw leżakowało w składach pod czerwonymi dachami w Vila Nova de Gaia.

Do rozpowszechnienia tego gatunku wina przyczynili się Anglicy. Pod koniec XVII wieku pewien sprzedawca wina z Liverpoolu wysłał do Portugalii dwóch współpracowników. W trakcie wizyty u pewnego opata zostali poczęstowani trunkiem, który wydał im się wyśmienity. Wykupili więc całość wina, jakie opat miał na stanie i wysłali do rodzimego kraju.

Wnętrze piwnicy z winami
Wnętrza firmy Ferreira produkującej porto, rodzinnego przedsięwzięcia założonego w połowie XVIII wieku przez pewną kobietę o silnym charakterze - Madame Antonię Adelaide Ferreira.

Kiedy na początku XVIII wieku wojna z Francją odcięła angielskim konsumentom dostęp do francuskich win, porto okazało się jak znalazł. Wielu Brytyjczyków i Irlandczyków osiedliło się w Portugalii by zająć się produkcją wina. Co wyjaśnia, dlaczego tak dużo firm sprzedających porto ma angielskie nazwy.

Zielone wzgórza z winoroślą
Dolina Douro ma specyficzny mikroklimat, w którym świetnie rosną oliwki, migdałowce oraz szczepy winogron, z których robi się wzmacniane wino.

Okolice Pinhão i São João da Pesqueira to główne ośrodki produkcji porto. Jadąc wzdłuż rzeki Douro będziecie mieli bogaty przegląd malowniczych quintas, czyli posiadłości, w których uprawia się winorośl i wytwarza wino.

Figury w kościele
Ponury aniołek z katedry w Coimbrze, Madonna i figura Jezusa z Igreja do Carmo w Porto.

7.      Religijność

Patrząc na wystrój portugalskich kościołów zawsze mam wrażenie, że podejście do religijnych tematów jest tutaj dużo bardziej emocjonalne niż w innych częściach Europy. Zadziwiają mnie na przykład bogate zbiory wystawianych w kościołach relikwii.

Stare relikwiarze w kształcie rąk
Makabryczne relikwiarze w Igreja do Carmo w Porto.

Dość szokująco wyglądają realistyczne figury cierpiącego Chrystusa i męczenników, kojarzące się raczej z krwawym horrorem niż ewangelicką opowieścią o cierpieniu. Na ich tle jeszcze dziwniej wypadają Madonny o zdystansowanych do świata twarzach, zwykle w otoczeniu dość upiornych aniołków o pustych oczach.

Ołtarze w Portugalii
Schodkowe ołtarze w w Igreja do Carmo w Porto oraz w kościele Sao Miguel będącym częścią Uniwersytetu w Coimbrze.

W portugalskich kościołach zobaczycie ołtarze o specyficznej konstrukcji przypominającej schody. Droga do zbawienia wiedzie wszak pod górę.

Dewocjonalia w Fatimie
Woskowe wota oraz dewocjonalia z Fatimy.
Do Fatimy przyjeżdża co roku osiem milionów pielgrzymów.

Dość wyjątkowym miejscem na portugalskiej mapie religijności jest sanktuarium w Fatimie - o nim więcej napisałam tutaj.↓↓↓

Okładka książki Jose Saramago
Rok śmierci Ricarda Reisa. Powieść, której bohaterem jest jeden z heteronimów Fernanda Pessoi.

8.      José Saramago

„Gdybym dożył tylko sześćdziesiątki, nic bym nie zdążył napisać.” Tak mówił o sobie José Saramago.  Miał rację: jego kariera rozkwitła w momencie życia, w którym zwykle szykujemy się do emerytury. W roku 1982 ukazała się bowiem powieść Baltazar i Blimunda, która okazała się pierwszym wielkim sukcesem pisarza.

Okładka Time z Jose Saramago
Pochodził z biednej rodziny bez wykształcenia. Nie przeszkodziło mu to zostać pisarzem. Mało tego, jest jedynym portugalskojęzycznym pisarzem, który dostał nagrodę Nobla z literatury.  Przyznano mu ją w 1998 roku, „za wyobraźnię, współczucie i ironię”. Chyba nie da się opisać lepiej jego książek. Na zdjęciu: dzieła Saramago wystawione w księgarni Lello.

Napisał jedną z najpiękniejszych powieści, jakie kiedykolwiek czytałam. Miasto ślepców. Myślałam też, że jedną z najokrutniejszych, póki nie przeczytałam ciągu dalszego, czyli Miasta białych kart. Obie polecam, bo niezwykle celnie opisują zachowania ludzkie podczas zbiorowych zagrożeń (epidemia/wojna/autorytaryzm). Przez pozbawioną prawie interpunkcji frazę Saramago na początku może być trudno się przebić, ale nie poddawajcie się. Rzeczy, które pisze, są wspaniałe. Choć raczej nie poczujecie się lepiej po ich lekturze.

Okładka książki
Kain Saramago z barankiem Zurbarana na okładce. Jak dla mnie pełnia szczęścia: ukochany pisarz, jeden z ukochanych obrazów, w najpiękniejszej księgarni w Europie.

Saramago był przez całe życie zagorzałym komunistą, ateistą i pesymistą. Nie cierpiał Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Monetarnego, kościoła katolickiego i agresywnej polityki prowadzonej przez państwo Izrael. Jak sami rozumiecie, nie był postacią, obok której da się przejść obojętnie. Podpadał też często władzom bardzo różnej maści.

Okulary na maszynopisu
Księgarnia Lello przechowuje okulary, których używał José Saramago w ostatnich latach życia.

W 1992 roku rząd Portugalii zarządził wycofanie jego powieści Ewangelia według Jezusa Chrystusa z listy nominowanych do Aristeion Prize, nagrody przyznawanej przez Radę Europejską w latach 90-tych twórcom i tłumaczom literatury europejskiej. Powód? Obraza uczuć religijnych. Saramago spakował walizki i wraz z trzecią żoną wyjechał na Lanzarote, gdzie został aż do śmierci. Gdy zmarł na białaczkę w czerwcu 2010 roku, w wieku 87 lat, Portugalia ogłosiła dwudniową żałobę narodową, na pogrzeb pisarza w Lizbonie przyszło dwadzieścia tysięcy osób, a Fidel i Raul Castro przysłali wieńce.

Casa dos Bicos, siedziba Fundacji José Saramago w Lizbonie.
Casa dos Bicos, siedziba Fundacji José Saramago w Lizbonie.

Prochy pisarza złożono w 2011 roku pod stuletnim drzewem oliwnym na placu przez Casa dos Bicos, gdzie działa Fundacja José Saramago. Założył ją w 2007 roku sam pisarz – celem tej instytucji jest obrona i upowszechnianie praw człowieka, promowanie kultury i walka o ochronę środowiska.

Saramago sprzedał w Portugalii ponad dwa miliony książek. Jego dzieła przetłumaczono na 25 języków.
Ozdobne puszki z sardynkami
Najważniejszym dniem dla sardynek jest 13 czerwca. To święto św. Antoniego, kiedy to z niejasnych dla mnie powodów całe miasto grilluje sardynki.

9.      Sardynki

To jest mistrzostwo świata: sprawić, by tak mało seksowny produkt jak ryby w puszce stał się eleganckim gadżetem, który przywozi się przyjaciołom w prezencie z podróży. Sklepy sprzedające puszkowane sardynki zobaczycie w najatrakcyjniejszych portugalskich miejscowościach. Są dla mnie zadziwiające. Wyglądają bowiem jak skrzyżowanie wesołego miasteczka, sklepu z zabawkami i przybytku sprzedającego wyrafinowaną damską bieliznę.

Piękny sklep z sardynkami
Sklep z sieci O Mundo Fantastico das Sardinhas. Zaiste, świat sardynek w wydaniu portugalskim jest niesamowity.

Sardynki pomagały przetrwać w chudych czasach, podobnie jak solony dorsz. W XIX wieku zaczęto je puszkować. Potem świat zwariował i ruszył na wojny, a Portugalczycy eksportowali sardynki w puszkach jako poręczny wysokobiałkowy prowiant dla żołnierzy. Do 1950 roku było w Portugalii ponad 400 przedsiębiorstw produkujących sardynki w puszkach.

Portugalczycy jedzą najwięcej ryb i owoców morza na świecie.
Tramwaj w Lizbonie
Najbardziej fotogeniczna rzecz w Lizbonie.

10.      Tramwaje

Specjalność wybitnie lizbońska. Bardzo urodziwe tramwaje są również w Porto, lecz nie budzą w odwiedzających miasto ani tym bardziej w tubylcach gwałtowniejszych emocji.

Kolejka na przystanku tramwajowym
Żeby wsiąść w Lizbonie do pięknego starego tramwaju będziecie musieli prawie na pewno stać w sporej kolejce.

Centrum Lizbony otoczone jest siedmioma stromymi wzgórzami. Lizbończycy zaczęli więc dość wcześnie kombinować, jak by pokonywanie tych wzgórz sobie ułatwić. Efekt? Szybki rozwój sieci tramwajów, kiedy tylko pozwolił na to rozwój techniki.

Wnętrze starego tramwaju w Lizbonie
Sieć tramwajowa działa w Lizbonie od 1873 roku. Tramwaj nr 28 wygląda jak przeniesiony żywcem z lat 30-tych ubiegłego stulecia.

Pierwsze tramwaje ciągnęły konie. Pojazdy te nazwano americanos, były bowiem kopiami amerykańskich konnych tramwajów wożących ludzi w Nowym Jorku i Nowym Orleanie. Mogły jeździć tylko po w miarę płaskich częściach miasta. Co zatem zrobić ze stromymi uliczkami? Wymyślono miejskie kolejki linowe: pierwsza ruszyła w 1884 roku. Na początku XX wieku wyparły je tramwaje elektryczne – pierwszy wyruszył w kurs w 1901 roku.

Stary tramwaj nocą w Lizbonie
Tymczasem wieczorem w Lizbonie...

Jeśli zainwestujecie w bilet dobowy, możecie przez 24 godziny jeździć dowolnym tramwajem, metrem i kolejką linową. Opłaca się. Pojedynczy bilet na tramwaj kosztuje 3,10 euro. Dobowy - 7 euro. Można go kupić na stacjach metra i punktach sprzedaży firmy Carris. Trzeba najpierw kupić kartę do ładowania Navigante, potem załadować na nią Ticket Diario 24 Carris/Metro.

Macie czas tylko na jedną przejażdżkę tramwajem? Wsiadajcie w nr 28, który jak autokar wycieczkowy obwiezie Was przez najpiękniejsze części miasta: zamek świętego Jerzego, Bairro Alto, Alfamę, Baixa i Chiado.

Uwaga: ta linia jest bardzo zatłoczona. Na wycieczkę tramwajem najlepiej więc wybrać się wcześnie rano lub wieczorem. Tramwaj jeździ od 6 rano do 22.30. Jeśli jednak nie chcecie jeździć świtem lub późnym wieczorem, najlepiej wsiadajcie na którymś z dwóch początkowych przystanków (Martim Moniz lub Campo Ourique) i przejedźcie całą trasę bez wysiadania.

Żółte tramwaje w Lizbonie
Elevador da Bica i Ascensor do Lavra. Krótka przejażdżka, ale spektakularne widoki.

W mieście funkcjonują też trzy kolejki linowe, ułatwiające szybkie przemieszczenie się z dolnych do górnych części miasta (i z powrotem oczywiście też). Elevador da Gloria, Elevador da Bica i Ascensor do Lavra jeżdżą po bardzo stromych zboczach. Przejazd jest we wszystkich trzech przypadkach bardzo krótki. Dodajmy też, że jest drogo (4,20 euro, chyba, że macie bilet dobowy, to wtedy kolejka jest wliczona) i tłoczno. Choć uważam, że i tak warto.

Stara winda w Lizbonie
Metalowa konstrukcja zaprojektowana została przez Raoula Mesniera de Ponsarda, który inspirował się pracami Gustave’a Eiffela.

W Lizbonie na pewno traficie w okolice Elevador de Santa Justa, pięknej metalowej windy łączącej szerokie deptaki Baixa z Bairro Alto. Winda jest atrakcją turystyczną, więc zwykle stoi do niej spora kolejka. Maksymalny udźwig windy to 24 osoby, więc stojąc w kolejce można więc łatwo obliczyć, ile trzeba będzie czekać na wejście.

Bilety powrotne góra/dół kosztują 5.30 euro, można je kupić przy wejściu do windy.

Warto przeczytać

Jose Saramago, Miasto ślepców, Dom Wydawniczy Rebis, 2009 i  Miasto białych kart, Dom Wydawniczy Rebis, 2009.

Fernando Pessoa, Księga Niepokoju spisana przez Bernarda Soaresa, pomocnika księgowego w Lizbonie, wyd. Lokator, 2025.

 

Warto obejrzeć

Lisbon Story, reż. Wim Wenders, 1994. Lizbona, Pessoa, Madredeus.

Imagine, reż. Andrzej Jakimowski, 2012. Ośrodek dla niewidomych w Lizbonie. Lizbonę widać i słychać.

Fados, reż. Carlos Saura, 2007. Muzyczny dokument o muzyce fado.

 

Warto posłuchać

Madredeus,Ainda, 1995.

Amália Rodrigues, utwory dostępne na Spotify/Itunes.

Mariza, Mariza Canta Amália, 2020.

Commentaires


Follow us on Instagram

portret_resized.jpg

O mnie

Oglądam, czytam, słucham. Staram się zrozumieć, może przy okazji czegoś nauczyć, no i przede wszystkim - zapamiętać...

Czytaj więcej

 

Dołącz do newslettera!

Dzięki za zapis :)!

  • Instagram

© 2021 by Katarzyna Stachowicz. Proudly created with Wix.com

bottom of page