Dlaczego wrócę do Stambułu
- Katarzyna Stachowicz

- 17 lis
- 19 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 19 lis
Najkrótsza odpowiedź brzmi: bo jest miastem jak z baśni. Nie da się też go dokładnie obejrzeć podczas jednej, nawet dość długiej wizyty.
Kiedy chodziłam po Stambule, przypomniał mi się stary dowcip. Rosjanin jedzie do Paryża, Francuz - do Moskwy. Kiedy spotykają się w Warszawie, obaj są przekonani, że dotarli do celu podróży. Myślę, że z największym miastem Turcji jest podobnie. Zarówno osoba jadąca z Azji i chcąca zobaczyć Europę, jak i Europejczyk pragnący zwiedzić Azję, znajdą w Stambule to, czego szukają. Stambuł jest na tyle egzotyczny, by był fascynujący. I jest na tyle europejski, by było w nim czysto, wygodnie i (w miarę) bezpiecznie.

Dzieje Turcji znacie na wyrywki? Nie czytajcie kilku następnych akapitów. Jeśli jednak Wasza wiedza jest na poziomie mojej - i sprowadza się zasadniczo do bitwy pod Wiedniem - przyda się słowo wprowadzenia.
Historia miasta brzmi jak baśń, choć raczej w stylu Gry o tron niż Krainy Kucyków Pony.
Zacznijmy zatem jak w baśni: wiele lat temu ta część dzisiejszej Turcji, w której znajduje się Stambuł, leżała na ważnym szlaku handlowym. Kto kontrolował ruch przepływających Bosforem statków, ten miał władzę i pieniądze. Miejsce było więc łakomym kąskiem, kuszącym wielu władców z ambicjami.

Pierwsza licząca się osada na zachodnim brzegu Bosforu była grecka. Założyli ją w 667 roku p.n.e. ludzie z miasta Megara w Attyce Zachodniej. Przewodził im człowiek o imieniu Byzas, więc nowe miasto nazwano Byzantion. Potem miało zmieniać nazwę jeszcze wiele razy.

Kiedy w pierwszym wieku n.e. przejęli je Rzymianie, Bizancjum stało się jednym z najbogatszych miast cesarstwa. W trzecim wieku nazywało się Augusta Antonina, na cześć Antoniusza, syna cesarza Septymiusza Sewera. W 330 roku cesarz Konstantyn ustanowił tu swoją stolicę i nadał jej nową nazwę. Wcale nie Konstantynopol, tylko Nova Roma, czyli Nowy Rzym. Nazwa Konstatynopol pojawiła się pierwszy raz za panowania Teodozjusza II. A skąd się wziął Stambuł? Nazwa pochodzi od greckich słów oznaczających „do miasta”: ludzie żyjący w tym regionie określali tak kierunek podróży w stronę Konstantynopola. Grecki zwrot Eis ten polin został zniekształcony - i proszę bardzo - pojawił się Is tam bul.
Stambuł, podobnie jak Rzym, nazywany jest miastem na siedmiu wzgórzach. Ale to tylko chwyt marketingowy: wzgórz w mieście można naliczyć 50 z okładem.

Złoty wiek? W historii Stambułu powtórzył się co najmniej trzy razy. Pierwszy raz za Konstantyna Wielkiego. Cesarz wybudował sobie wielki pałac, ale zadbał również o bezpieczeństwo poddanych. Po pierwsze, otoczył miasto murami. Po drugie, kazał zainstalować ogromny łańcuch, który rozciągnięty od brzegu do brzegu chronił dostępu do zatoki Złotego Rogu. Efekt? Miasto było nie do zdobycia, z lądu czy z wody.

Do tego dochodziła niezwykła broń wymyślona przez pewnego Greka, Kallinika z Heliopolis. Zwano ją „ogniami greckimi”. Brzmi niewinnie, prawda? Zupełnie jak coś, czego używają w Sylwestra osoby lubiące hałas. Tymczasem stanowiła ona starożytną wunderwaffe: wyobraźcie sobie przypominającą napalm substancję wybuchającą lepkim ogniem, którego nie da się ugasić. Ognie greckie sprawdzały się w każdych warunkach bojowych, również podczas bitew morskich, bo woda się ich nie imała. Rozumiecie więc, że receptura strzeżona była pilniej, niż przepis na coca colę. Mało tego. Osoby, które znały recepturę ogni greckich, strzegły tajemnicy tak skutecznie, że zabrały ją do grobu. Ostatni raz broni tej użyto w XII wieku, a potem słuch o niej zaginął i do dziś nie wiadomo, co to była za substancja. Ten, co by ją odtworzył, dostałby zapewne nagrodę Nobla, choć raczej nie pokojową.

Bezpieczne, leżące na Jedwabnym Szlaku miasto przyciągało uczonych i architektów. Gdyby wyobrazić sobie połączenie renesansowej Florencji i współczesnej Doliny Krzemowej, otrzymalibyśmy zapewne miejsce w rodzaju dawnego Konstantynopola.
Jak pamiętamy z lekcji historii, w IV wieku cesarstwo rzymskie zostało podzielone, a Konstantynopol został stolicą jego wschodniej części. Zachodnia część pogrążyła się w kryzysie, wschodnia funkcjonowała jeszcze przez tysiąc lat.
„Żadne inne miasto w historii nie było stolicą tak wielkich i tak różnych od siebie imperiów jak Cesarstwo Bizantyjskie i Cesarstwo Osmańskie. Różniły się religią, kulturą, wyglądem i strukturą ludności, mimo iż zajmowały mniej więcej te same terytoria wokół basenu Morza Śródziemnego, Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu.” Paul Strathern, Ten Cities.

W pierwszej połowie V wieku Justynian, kolejny władca miasta o wielkich ambicjach, chciał przywrócić blask i chwałę cesarstwu. Udało mu się przejąć Włochy i część Afryki Północnej. A że rozległe cesarstwo potrzebowało reprezentacyjnej stolicy, Justynian zarządził rozbudowę Konstantynopola. To jemu miasto zawdzięcza zainstalowanie wielkich zbiorników do magazynowania wody, rozbudowę pałacu Topkapı, wzmocnienie obronności miasta oraz odbudowę kościoła Hagia Sophia.
Za Justyniana Konstantynopol był największym miastem na świecie, jego biblioteki były centrami nauki, a bazary - centrami handlu.
Nie brakło chętnych do przejęcia miasta, próbowali więc Słowianie, Arabowie i Persowie. Wzmocnione mury i doskonała flota dawały radę ochronić miasto przed napaścią. Do czasu jednak. Na początku XIII wieku miasto spustoszyła Czwarta Krucjata (i wcale nie szkodzi, że Konstantynopol był chrześcijański). Był to początek upadku.

Ostateczna klęska nastąpiła w 1453 roku, kiedy sułtan Mehmet II oblegał Konstantynopol. I owszem, w poprzek Bosforu przeciągnięto starym zwyczajem łańcuch broniący dostępu wrogim statkom. Sułtan był jednak z tych, co się nie poddają byle przeciwnościom. Kazał więc przeciągnąć swoje statki po lądzie, na oliwionych drągach. To przesądziło losy miasta. Po niezbędnym najwyraźniej okresie mordu i grabieży sułtan zarządził odbudowę miasta. Pozwolił też wrócić do niego Grekom, którzy uciekli na wieść o zbliżających się Turkach.

Stambuł był cesarską stolicą przez 1500 lat: za czasów Wschodniego Cesarstwa (330-1204), za czasów rzymskich (1204-1261), bizantyjskich (1261-1453) oraz osmańskich (1453-1922).
Dla miasta nastały lepsze czasy, a kolejny złoty wiek trwał jeszcze za panowania Sulejmana I w XVI stuleciu. Sulejman wspierał sztukę, kaligrafię i naukę. Jego nadwornym architektem był Mimar Sinan, którego zachwycające budowle obejrzycie dzisiaj w wielu miejscach miasta.

Potem było już tylko coraz gorzej. Rządzili wezyrowie (ministrowie), kobiety z dworu lub janczarzy. Daleko im jednak było do formatu Sulejmana. W efekcie XVIII i XIX wiek zapisały się jako czasy korupcji i eskalującej przemocy; sytuacji nie polepszały też srogie zimy i wynikające z nich klęski głodu. Po pierwszej wojnie światowej po imperium nie było już śladu. W 1923 roku prezydentem został Mustafa Kemal Atatürk, zwolennik świeckiego i silnego państwa. Przeniósł stolicę do Ankary, powrócił też do starej nazwy miasta. Dzisiaj Stambuł jest w dużej mierze miastem w kontrze do rządów Recepa Tayyipa Erdoğana, a duża część mieszkańców serdecznie prezydenta nie cierpi.
Tyle historii w pigułce, pozwalającej lepiej zrozumieć na co się patrzy stojąc przed kolejnym pałacem lub meczetem. A poniżej - lista miejsc, do których w Stambule warto zajrzeć.

1. Pałac Topkapı
Jest tak wielki, że na jego obejrzenie trzeba by poświęcić cały dzień. A pod koniec tego dnia będziecie padnięci i tak czy owak pozostanie Wam wrażenie, że zobaczyliście tylko fragment ogromnej całości.

Położony malowniczo nad brzegiem Bosforu pałac był rezydencją sułtanów od 1453 roku przez blisko 400 lat. W 1856 roku sułtan Abdülmecid przeniósł siedzibę władców Turcji do nowo wybudowanego pałacu Dolmabahçe.

Pałac Topkapı nie przypomina Wersalu/Wawelu/Windsoru, bo to siedziba królewska w stylu wschodnim. W czasach, kiedy mieszkali w nim ostatni sułtanowie, kompleks składał się z czterech dziedzińców, kilku ogrodów oraz osobnego budynku mieszczącego harem.
Jeśli nie zamierzacie spędzić w pałacu całego dnia, będziecie musieli wybrać, co chcecie zwiedzić dokładniej. Poniżej kilka sugestii.
• Zawsze dobrze zajrzeć do kuchni. Skrzydło kuchenne było dziełem Mimara Sinana. Architekt zaprojektował je po wielkim pożarze z 1574 roku. W czasach sułtanów pracowało tu czasami trzysta osób naraz. Dzisiaj poza wielkimi piecami przypominającymi kucharskie czapki, obejrzycie tu bogatą kolekcję chińskiej porcelany, do której władcy Turcji mieli słabość.

Zbiory chińszczyzny obejrzałam pobieżnie, utknęłam natomiast przy kolekcji kryształowych i srebrnych waz do szerbetu. Ten wykwintny napój na bazie owoców, płatków kwiatów, ziół i miodu, podawany był podczas uroczystości rodzinnych i Ramadanu.

Na wystawie zobaczycie też naczynia zrobione z celadonu, chińskiej ceramiki naśladującej nefryt (historia chińskich podróbek jest jak widać długa i bogata). Dla tureckich władców ważniejsza była jednak inna cecha celadonu: wykonane z niego naczynia miały zmieniać kolor w kontakcie z truciznami.

• Poproście przewodnika, by pokazał Wam miejsce, gdzie sułtanowie trzymali konkurentów do tronu. Walka o turecki tron bywała krwawa, należało bowiem wyrżnąć w pień wszystkich, którzy mogli zagrozić utrzymaniu władzy. Dodajmy, że morderstwa te były całkowicie zgodne z prawem. Na przykład: kiedy sułtan Mehmed III został władcą Turcji pod koniec XVI wieku, zabił swoich 19 braci. Było to legalne, zrozumiałe dla wszystkich posunięcie. Ot, porządkowanie rodzinnych spraw. Władzą cieszył się całe sześć lat, więc nie ma za bardzo pewności, że było warto.

Z biegiem lat sułtanowie przestali zabijać konkurentów, lecz trzymali ich w osobnym miejscu w pałacu, w miejscu zwanym kafes, czyli klatką. Pierwszy raz użyto jej na początku XV wieku. Ostatni sułtan, zanim doszedł do władzy w wieku 56 lat, siedział w kafesie przez prawie całe swoje życie. A rządził w latach 1918-22.

• Zajrzyjcie koniecznie do pawilonu, w którym przechowywane są relikwie proroka Mahometa. Są wśród nich: ząb, kilkadziesiąt włosów z brody, ślad stopy odciśnięty w kamieniu, gdy Prorok wstępował do nieba, święty sandał, płaszcz Proroka oraz jego sztandar. Znajdziecie też kilka relikwii związanych z chrześcijaństwem i judaizmem: kij Mojżesza, miecz króla Dawida oraz części czaszki świętego Jana Chrzciciela. Sami rozumiecie, że przykro byłoby to wszystko przegapić.

• Harem, czyli „zakazana” część pałacu, była przestrzenią prywatną. Sułtan mieszkał tu z żonami, konkubinami, dziećmi oraz sporym personelem na usługi królewskiej rodziny. Zwiedzający wchodzą do haremu poprzez Dziedziniec Eunuchów, czyli kastrowanych mężczyzn, którzy strzegli kobiet i dzieci.

Historie z nimi związane są fascynujące. To, jakie funkcje pełnili w pałacu eunuchowie zależało na przykład od koloru ich skóry. Biali, pochodzący z chrześcijańskich plemion Kaukazu i Bałkanów, opiekowali się częściami pałacu, w których mieszkali mężczyźni. Czarni eunuchowie, pochodzący głównie z Afryki Wschodniej, zajmowali bardziej prestiżową pozycję - pilnowali kobiet i dzieci w haremie. Przyczyna była ponoć prosta: ponieważ nie było oczywiste, że eunuchowie nie mogą mieć dzieci (?), gdyby w haremie urodziło się czarnoskóre dziecko, byłoby wiadomo, że konkubina dopuściła się cudzołóstwa. Z czasem szef czarnych eunuchów stał się najważniejszą osobą w administracji pałacu. W XVII i XVIII wieku był też jedną z trzech najważniejszych osób w państwie (nie licząc sułtana), obok wielkiego wezyra i głównego kapłana.

Serce haremu to apartamenty królowej matki, która rządziła pałacem jak królowa pszczół. To nie jedyne skojarzenie z ulem, jakie miałam zwiedzając to miejsce. Pomyślcie bowiem o tym, że Osmanowie przejęli po Bizantyjczykach zwyczaj oddzielania władców od ludu. Sułtanowie żyli więc w całkowitej izolacji, tuczeni jak trutnie wewnątrz ula, podczas gdy na zewnątrz uwijali się robotnicy i żołnierze.

Oczarowała mnie łazienka sułtana, odnowiona przez Mimara Sinana. Wreszcie miejsce licujące z opowieściami o pełnym przepychu życiu tureckich władców! Rzeczywistość była ponoć inna, a zaskakująco spokojne codzienne życie w haremie niewiele miało wspólnego z rozbuchanymi zachodnimi wyobrażeniami.

Topkapi Palace, Cankurtaran Mah. Babı Hümayun Cad. No: 1 Sultanahmet/Fatih. Otwarte od środy do poniedziałku, w godzinach 9-17. Zamknięte we wtorki. Bilet do pałacu jest najdroższą atrakcją w całym Stambule. Dla nie-Turków kosztuje ponad 50 euro. Jeśli nie planujecie całego dnia, to celujcie w popołudnia, bo wtedy tłok trochę się zmniejsza. Uwaga: kupujcie bilety zawierające wejście do haremu.

2. Cysterny Bazyliki
Która budowla w Stambule jest najbardziej spektakularna? Właśnie ta. Ma 1500 lat, 139 metrów długości i 62 metry szerokości. Ściany pomieszczenia są grube na prawie 5 metrów, nic dziwnego zatem, że przetrzymały wiele trzęsień ziemi. Podziemny zbiornik może pomieścić sto tysięcy ton wody.

Na początku funkcjonowania miasta ludzie mieszkali na azjatyckim brzegu Bosforu. Europejska strona była piękna, ale brakowało w niej wody. Dlatego w czasach Konstantyna zbudowano wielkie zbiorniki. Część z nich znajdowała się pod gołym niebem, a część pod ziemią, jak Cysterny Bazyliki.

W epoce imperium wschodniorzymskiego do cystern wpuszczono ryby. Nie z przyczyn estetycznych (bo to nie Japonia), lecz higienicznych. Ryby oczyszczały wodę ze szkodliwych dla ludzi mikroorganizmów. A jeśli pływały brzuchem do góry, było wiadomo, że woda została zatruta. Dziś od czasu do czasu rybki znowu są wpuszczane - by było (jeszcze) ładniej.
Cysterny Bazyliki są gwiazdami popkultury. Zagrały w Bondzie z 1963 roku, From Russia with Love. Występują w grze komputerowej Assassin's Creed. A Dan Brown opisał je w powieści Inferno.

Kiedy Turcy osmańscy podbili miasto, nie mieli początkowo pojęcia o istnieniu rezerwuaru wody. Podziemne cysterny odkrył w XVI wieku Petrus Gyllius, urzędnik z Francji, który zajmował się opisywaniem Stambułu.
Jego książki do dzisiaj uznawane są za cenne źródło wiedzy o mieście. Gyllius zauważył, że w okolicach Hagia Sophia mieszkańcy czerpią wodę z domowych studni i wyciągnął wniosek, że pod ziemią musi być rezerwuar. A potem było jak w filmie. Francuz zszedł do podziemi jednego z domów przy dzisiejszym wejściu do cystern, a prowadził go właściciel domu, który miał zwyczaj w podziemnych wodach łowić ryby. I w ten sposób odkryto Cysterny Bazyliki.

Nie wiadomo, skąd się wzięły kamienne głowy meduzy w Cysternach. I dlaczego leżą na boku lub do góry nogami? By ich spojrzenie nie zmieniało robotników budujących cysterny w kamień? A może miały w czasach chrześcijaństwa obrazować fakt, że dawna wiara została obalona? Albo były miernikiem tego, czy kolumna stoi idealnie w pionie? Gdyby były odchylenia, odbicie twarzy meduzy w wodzie byłoby wszak zaburzone.
Cysterny Bazyliki, Alemdar, Yerebatan Cd. 1/3, 34110 Fatih. Otwarte codziennie od 9.00 do 18.30 oraz od 19.30 do 22.00. Bilet wstępu kosztuje ok 30 euro.

3. Meczety
Ciekawa jestem, czy muzułmanie odróżniają jedną katedrę od drugiej. Bo, wstyd się przyznać, tureckie meczety wydają mi się bardzo do siebie podobne. Mają zawsze tę samą strukturę, z wielką kopułą, podtrzymującymi ją półkopułami oraz minaretami w kształcie ołówków. Różnice robią detale wnętrz - i właśnie dla tych wnętrz zdecydowanie warto obejrzeć więcej niż jeden meczet.

Błękitny Meczet
Nazywa się Sultanahmet Camii, bo zbudowany został na polecenie sułtana Ahmeda I. Sułtanowi zależało, by - po pierwsze - zbudować meczet blisko Hagia Sophia. Po drugie, by budowla była podobna, lecz wspanialsza. Dlatego ponoć zażądał aż sześciu minaretów.

Sułtan chciał tego, co najlepsze, na wyłączność. Ponieważ najlepsze płytki wytwarzali garncarze z Izmiku, nakazał im pracę tylko na potrzeby tego meczetu. Ponieważ sułtanowi się nie odmawia, ściany budowli zdobi 21 tysięcy fajansowych płytek, przedstawiających motywy roślinne.
W Stambule jest 2691 czynnych meczetów, 123 czynne kościoły, 26 czynnych synagog, 109 cmentarzy muzułmańskich i 57 niemuzułmańskich. Daje to pojęcie o rozmiarze miasta.

Meczet Sulejmana
Süleymaniye Camii był drugim po Błękitnym Meczecie największym meczetem w mieście. Dzisiaj największy jest najnowszy meczet, czyli Çamlıca z 2019 roku, który zobaczycie z wielu punktów miasta, bo stoi na wzgórzu po stronie azjatyckiej. Może pomieścić 6000 osób.

Meczet Sulejmana warto obejrzeć z bardzo ważnego powodu: zaprojektował go najsłynniejszy budowniczy epoki osmańskiej, Mimar Sinan. Budynek stoi na cysternach wypełnionych wodą i dzięki temu jest odporny na trzęsienia ziemi. Nie jest jednak odporny na pożary – w XVII wieku musiał więc przejść odbudowę po spaleniu.

Za meczetem jest cmentarz z mauzoleum Sulejmana Wspaniałego. Wewnątrz mauzoleum znajdują się trzy drewniane sarkofagi, w których pochowano sułtanów.

Obok mauzoleum jest grobowiec niezwykłej kobiety, żony sułtana. Hürrem Sultan, znana jako Roksolana, była jedyną prawowitą żoną Sulejmana Wspaniałego (panującego XVI wieku). I może Was ucieszy, że była od nas. W sensie: nazywała się Aleksandra Lisowska, urodziła się na terenie dzisiejszej Ukrainy (a ówczesnej Polski) i została porwana przez krymskich Tatarów. I najwyraźniej nie dawała sobie w kaszę dmuchać, bo na dworze sułtańskim zrobiła wielką karierę, urodziła też sułtanowi pięcioro dzieci.

Dookoła meczetu są budynki zaprojektowane przez Sinana: szkoła, hamam, karawanseraj, szkoła medyczna i szpital (była to wtedy innowacja), kuchnia. Królewskie meczety w Stambule miały bowiem pełnić rolę religijną, edukacyjną i społeczną.
Mimar Sinan urodził się w 1489 roku. Był naczelnym architektem sułtanów przez blisko 50 lat. Zaprojektował 300 budynków: szkoły, meczety, pałace i szpitale.

To ponoć pomysł Sinana: namoczone w ziołowych roztworach jaja miały odstraszać pająki i owady przylatujące do światła. Sinan wymyślił też system wentylacji, który sprowadzał dym z lampek do komory filtrującej. Osadzającą się na jej ścianach sadzę wykorzystywano następnie do wyrabiania atramentu.

Nowy Meczet
Yeni Camii budowany był wyjątkowo długo, bo przez 60 lat. Nie z powodu skomplikowania projektu, lecz przerw w płynności finansowej. Kiedy zabrakło pieniędzy w 1605 roku, prace nad meczetem przerwano, wybudowano za to Bazar Egipski, z którego dochody zasilały budowę świątyni. Dokończono ją w 1663 roku.

Meczet Rüstema Paşy
Odnalezienie go wymaga wysiłku, bo schowany jest między budynkami na Bazarze Egipskim. Do tego oszałamiającego wnętrza wchodzi się przez niepozorną klatkę schodową, jak do kolejnego pawilonu na bazarze. Meczet jest wsparty na sklepach, w znaczeniu dosłownym, ale również przenośnym: dochód z handlu miał wspierać meczet finansowo.

To dla mnie prawdziwy błękitny meczet. Wyłożony jest płytkami z Izmiku, przede wszystkim w kolorze niebieskim, ale zobaczycie też na nich elementy czerwieni, barwnika rzadkiego i trudnego do użycia przy wyrabianiu płytek.

Krótka instrukcja obsługi meczetu
• Meczety otwarte są codziennie. Nie ma wstępu dla turystów w godzinach modlitw - warto je sprawdzać na bieżąco w Internecie. Najlepszym czasem na zwiedzanie są zwykle poranki w dni robocze. Niezwykłym doświadczeniem jest też oglądanie meczetów późnym wieczorem.
• Zgodnie z zarządzeniem tureckiego rządu, nie można pobierać opłat za wejście do meczetów. Wstęp jest więc bezpłatny. Jedynym wyjątkiem jest Hagia Sophia, która pełni rolę meczetu, ale takżę muzeum.
• W wielu meczetach jest osobne wejście dla ludzi przychodzących się pomodlić i osobne dla turystów.

• Wizyta w meczecie wymaga odpowiedniego stroju. Panowie: długie spodnie (lub przynajmniej za kolano), panie: zakryte ramiona i dekolty, długość ubrania za kolano. Niezbędna będzie chusta na głowę. W meczecie można zawsze chustę i różnego rodzaju pokrowce na ciało wypożyczyć, ja wolę natomiast nosić własny szal z cienkiej bawełny, bo przydaje się w wielu okolicznościach (na przykład w kilku miejscach w Topkapı). Doradzam też noszenie skarpetek: w meczetach będziecie zdejmować buty, a chodzenie na bosaka po tej samej wykładzinie, co miliony innych osób nie zawsze jest komfortowe.

4. Rejs Bosforem
Rejsów Bosforem możecie mieć, ile wlezie, i to w bardzo przystępnej cenie. Wystarczy, że będziecie korzystać z promów. To najtańsza i najprostsza opcja, by obejrzeć miasto od strony wody. Tras jest mnóstwo, statki kursują punktualnie. I nawet jeśli liczba pasażerów tłoczących się w poczekalni na nabrzeżu wygląda przerażająco, zwykle nie ma problemu z miejscami siedzącymi czy dostępem do pięknych widoków.

Uważam, że warto szarpnąć się na rejs organizowany przez jedną z wyspecjalizowanych agencji. Obejrzycie dzięki temu oddalone od centrum dzielnice, do których trudno dotrzeć w trakcie krótkiego pobytu w Stambule.

Szczególnie warte zachodu są, nomen omen, rejsy o zachodzie słońca. Jest chłodniej niż w ciągu dnia, a widoki są magiczne. Rada nr 1: sprawdzajcie pogodę, żeby uniknąć dużego zachmurzenia wieczorem, bo wtedy zachód słońca będzie hipotetyczny. Rada nr 2: wybierajcie mniejsze łodzie, bo jest kameralnie i tylko trochę drożej. Najtańsze rejsy kosztują kilka euro, ale odbywają się na wielkich łodziach. Za rejs jachtem z przewodnikiem, napojami bez alko i lekką przekąską zapłacicie plus/minus 20 euro. Rada nr 3: nie spieszcie się z bukowaniem miejsc, bo zwykle są dostępne z jednym/dwoma dniami wyprzedzenia.

5. Jazz na Starówce
Wiedzieliście, że w Turcji jest świetna scena jazzowa? W Stambule niewielkie kluby, z interesującą ofertą koncertową, rozłożyły się w okolicach placu Taksim (takie jak Nardis czy Bova). W Beyoğlu znajduje się Pera 77, klub większy i raczej z tych eleganckich.

My wybraliśmy się do Nardis w okolicach wieży Galata. Miejsce jest niewielkie, w sam raz na kameralne koncerty. Bilety kosztowały 15 euro, do tego należy oczywiście doliczyć to, co skonsumujecie na miejscu (tu uprzedzam, że alkohol wszędzie w Stambule jest bardzo drogi). Nie było żadnych problemów ani z rezerwacją na następny dzień, ani z dostępem do miejsc siedzących. Polecam jako pomysł na przyjemny wieczór.
Nardis Jazz Club, Galata Kulesi Sokak, No: 8. www.nardisjazz.com

6. Kuzguncuk
Do tej uroczej dzielnicy po azjatyckiej stronie miasta dotrzecie promem płynącym do Üsküdar. Potem czeka Was około 2 km spaceru przyjemną trasą wzdłuż brzegu Bosforu. Odnajdziecie tu domy, cmentarze, świątynie służące dawnym mieszkańcom Kuzguncuk: w XV byli to Żydzi uciekający przed prześladowaniami w Hiszpanii i Portugalii, potem Ormianie i Grecy. Dzisiaj w okolicy mieszkają głównie Turcy.

Jedną z atrakcji tej części miasta są XIX-wieczne kolorowe drewniane domy. W dzielnicy nakręcono bardzo popularny w latach 80-tych serial. Dzisiaj to ulubione miejsce firm produkujących reklamy i influencerów, co w wyraźny sposób działa na nerwy tubylcom.

Szukając cienia, zajrzyjcie do parku Bostanı, który jest w gruncie rzeczy terenem ogródków działkowych. Miło tu przysiąść i odpocząć w upalny dzień.

7. Księgarnio-kawiarnie
W Stambule jest takich przybytków mnóstwo. Na różne świetne miejsca traficie szwendając się po mieście, a ja napiszę Wam o takim, które było najpiękniejsze ze wszystkich.

W Minoa Pera znajdziecie książki nie tylko po turecku, ale także po angielsku. Choć „znajdziecie” jest stwierdzeniem na wyrost, bo nigdzie nie widziałam takiego chaosu na półkach jak tam. Nie udało mi się u nich kupić sensownego przewodnika po Stambule (bezsensownych, choć bardzo pięknych było nawet kilka). Przewodnik znajdziecie natomiast w księgarni przy terminalu promów w Kabataş.

Uwaga: Minoa to sieć kilku księgarni w Stambule. Upewnijcie się zatem, że traficie do tej w dzielnicy Pera, jeśli chcecie znaleźć najpiękniejszą księgarnię świata.
Księgarnio-kawiarnia Minoa Pera, Evliya Çelebi, Meşrutiyet Cd. No:99, Beyoğlu. Otwarta codziennie od 8 rano do 11 w nocy.

Atrakcja przereklamowana nr 1: Hagia Sophia
Głupio trochę tak napisać o kościele, który przez ponad tysiąc lat był największą i może też najpiękniejszą katedrą na świecie. Ma też piękną nazwę. Poświęcony jest nie konkretnemu świętemu bądź świętej, lecz boskiej mądrości.

Przemawia przez mnie przede wszystkim złość na fakt, że główną przestrzeń świątyni można oglądać tylko z galerii na piętrze. To, co zostaje do zwiedzania dla turystów, jest przygnębiająco puste. Będziecie za to mieli możliwość wnikliwego przyjrzenia się ścianom. I z tego powodu warto wybrać się do Hagia Sophia: w świątyni są fantastyczne mozaiki.

W epoce wczesnego Bizancjum, mozaiki w Hagia Sophia przedstawiały motywy roślinne, krzyże i geometryczne wzory. Wizerunki ludzi pojawiały się rzadko.
Potem nastał czas ikonoklazmu (połowa VII-połowa VIII wieku) i wiele mozaik przedstawiających świętych zostało zniszczonych. Pod koniec VIII wieku ikonoklazm został oficjalnie zakończony i w kościele pojawiły się nowe mozaiki. Jedną z nich była ogromna figura Chrystusa Pantokratora otoczonego przez sześcioskrzydłych aniołów, umieszczona na głównej kopule. Po tureckim podboju Chrystus został tak skutecznie zasłonięty, że do dziś nie udało się odzyskać mozaiki.

Bez problemu zauważycie w rogach to, co pozostało z sześcioskrzydłych aniołów. Wygląda to trochę jak abstrakcja, bo w czasach osmańskich twarze aniołów zostały zasłonięte srebrnymi gwiazdami. W 2009 roku podczas renowacji odsłonięto twarz jednego z serafinów, o wyjątkowo wkurzonej minie.
Zwróćcie też uwagę na mozaikę przedstawiającą Chrystusa pomiędzy Matką Boską a Janem Chrzcicielem. Niektórzy historycy sztuki widzą w niej zapowiedź renesansu, bo przypomina dzieła włoskiego artysty Duccia. ↓↓↓

Wizerunek Matki Boskiej z dzieciątkiem, pozostałość po czasach, kiedy Hagia Sophia była funkcjonującym kościołem, jest częściowo przysłonięty, by nie oglądali go modlący się muzułmanie. Widać go natomiast doskonale z galerii.

Hagia Sophia, Sultan Ahmet, Ayasofya Meydanı, No: 1, 34122 Fatih. Zwiedzać można codziennie w godz. 9-19.30. W piątki od 12.30 do 14.30 jest czas zarezerwowany na modlitwę i świątyni nie można zwiedzać. Bilet do Hagia Sophia kosztuje ok. 30 euro (do meczetu wstęp jest darmowy, ale górne galerie traktowane są jak muzeum, więc jest opłata).

Atrakcja przereklamowana numer 2: Wyspy Książęce
W czasach bizantyjskich i osmańskich były miejscem zesłania książąt, którzy popadli w niełaskę władcy. W XIX wieku zamożni mieszkańcy Stambułu budować na wyspach letnie domy. Część okazałych willi przetrwała do dzisiaj.

Wycieczki statkiem na wysepki na Morzu Marmara mają w ofercie wszystkie lokalne biura podróży. Zazwyczaj drogie. Jeśli koniecznie musicie się tam wybrać, znacznie tańszą opcją jest przepłynięcie na wyspy promem na wł/;;;pop;pasną rękę. Macie wtedy wybór, na której z wysp spędzicie najwięcej czasu.

My wybraliśmy się na wyspę największą, czyli Büyükadę. Najlepszą częścią całej wyprawy okazała się jednak podróż statkiem. Wyspy mają urok śródziemnomorskiego kurortu i są równie zatłoczone. Jeśli byłabym w Stambule na krótko, nie poświęcałabym całego dnia na tę wycieczkę. No, chyba, że koniecznie chciałabym popływać w morzu i posiedzieć na plaży.

Do poczytania
Saffet Emre Tonguç, Istanbul. The ultimate guide, Istanbul Metropolitan Municipality, 2021. Do kupienia na miejscu. Gruby, ciężki I dość choatyczny przedwodnik po Stambule, ale daje jakie takie pojęcie o tym, co będziecie oglądać.
Bettany Hughes, Stambuł. Opowieść o trzech miastach, Znak, 2024. Sążnista (ponad 600 stron) monografia poświęcona historii Stambułu.
Orhan Pamuk, Stambuł. Wspomnienia i miasto, Wydawnictwo Literackie 2008. Jak dla mnie trochę za dużo Pamuka, za mało Stambułu. Warto jednak przeczytać, bo to relacja z pierwszej ręki i przepiękna podróż sentymentalna.
Orhan Pamuk, Muzeum Niewinności, Wydawnictwo Literackie 2010. Stambuł funkcjonuje w tle wydarzeń. Przyda Wam się, żeby lepiej pojąć jedno z tutejszych niezwykłych muzeów.
Paul Starthern, Ten Cities That Led the World. From Ancient Metropolis to Modern Megacity, Hoder 2023. Stambułowi poświęcony jest jeden rozdział, ale warto zapoznać się z całością, bo to ciekawa lektura.




Komentarze