top of page
  • Zdjęcie autoraKatarzyna Stachowicz

Influencerka. Być jak Coco Chanel

Pouczająca historia Kopciuszka, który przechytrzył zarozumiałych książąt i żył, jak mu się podobało.


Manekin w czarnej sukni od Chanel, w tle ściana luster
Zdjęcie z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum, Londyn,październik2023.

Podejrzewam, że bywała upiorna. Potwornie wymagająca i dość bezwzględna wobec pracowników. Samolubna. Skoncentrowana na sobie. Miała do tego nieprzyjemnie koniunkturalne podejście do życia, więc naprawdę nie wiem, czy dałoby się ją lubić. A jednak tylko jej udało się stworzyć markę, która wywołuje tak silne emocje.


Najsłynniejsza kreatorka mody wszechczasów. Gabrielle Chanel w swoim apartamencie w paryskim hotelu Ritz, 1937. Zdjęcie François Kollar. Reprodukcja fotografii. © Ministère de la Culture – Médiathèque du patrimoine et de la photographie. Część wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum we współpracy z Palais Galliera, Muzeum Mody w Paryżu i marką Chanel, 16.09.2023-25.02.2024.

Jestem głęboko przekonana, że ewentualny wybuch atomowy przetrwają przyjemne bezkręgowce - niesporczaki oraz ludzki snobizm. A wraz z nim symbole społecznego statusu, komunikujące wszem i wobec „mogę więcej niż inni”. Zobaczcie, jak wiele luksusowych marek sprzedaje współczesny odpowiednik królewskich gronostajów. Ile co roku pojawia się „it bags”, wyszywanej brylantami bielizny, absurdalnie drogich szpilek, robionych na indywidualne zamówienie perfum itp. Ale na podium pierwsza jest zawsze Chanel, a po niej - długo nic. Nie dlatego, że projekty akurat tego domu mody są zawsze doskonałe. Czasami bowiem jest jak u Gombrowicza: „jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?”. Myślę zatem, że sukces tkwi w czym innym: wzory wylansowane przez Gabrielle Chanel działają jak modowy manifest, sformułowany wiele lat temu przez zadziorną dziewczynę z Owernii i wciąż aktualny. Bo chociaż marką zajmowało się po śmierci jej twórczyni kilkoro świetnych projektantów, Coco jest cały czas obecna. Jej portrety wiszą we flagowych butikach, których wnętrza urządzone są w jej ukochanych kolorach. Każda kolekcja jest hołdem dla tradycyjnych „kodów marki”, wprowadzonych przez samą Mademoiselle. I wcale nie szkodzi, że stroje i dodatki od Chanel bywają dziś eleganckim uniformem, komunikującym zamożność i przywiązanie raczej do klasyki niż awangardy. Bo nie da się zapomnieć, że ich pierwowzory stworzyła łamiąca konwenanse buntowniczka.    


Klasztor w Aubazine, zdj. Cosal, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons.

Nazwałam ją Kopciuszkiem wcale nie dlatego, że prawie nie wyjmowała papierosa z ust. Przede wszystkim dlatego, że jej historia przypomina baśń. I zaczyna się baśniowo: w pięknej dalekiej krainie pełnej starych zamków (czyli w Saumur w Kraju Loary) urodziła się niezwykła dziewczynka. I choć była biedna, przy jej kołysce pojawiły się dobre wróżki: te, które dają rozum, twardy charakter i urodę. Wróżka, która daje spełnienie w miłości i ta, która daje szczęśliwą rodzinę były akurat zajęte przy jakimś innym noworodku.


Gabrielle była jednym z pięciorga dzieci praczki i domokrążcy sprzedającego na targach robocze ubrania. Praczka zmarła w wieku lat trzydziestu, wykończona przez gruźlicę, kolejne porody, niedostatek pieniędzy i nadmiar pracy. Domokrążca swoich dwóch synków umieścił w wiejskich przytułkach dla dzieci, a trzy córki odstawił do oddalonego o kilkaset kilometrów klasztornego sierocińca na południu Francji. Po czym zajął się tak skutecznie domokrążeniem, że już się w życiu swoich córek nie pojawił.

 

„Bolesny policzek dawał mi przedsmak pieszczoty. Kłopoty nauczyły mnie, jak korzystać z przyjemności. Głupota nauczyła myśleć.”

Gabrielle Chanel w wywiadzie dla Louise de Vilmorin.


Gabrielle Chanel przed swoim butikiem w Deauville, 1913. © Ville de Deauville, kolekcja prywatna. Zdjęcie z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Mając wybór, wolelibyśmy zapewne urodzić się w kochającej i zamożnej rodzinie, zamiast w ubogiej i z problemami. Nawet biorąc pod uwagę, że trudne warunki o wiele skuteczniej motywują do pracy nad osobistym sukcesem niż domowe ciepełko. Gabrielle wyboru nie miała, miała jednak na siebie pomysł. „Moje życie mi się nie podobało, więc wymyśliłam sobie inne”, mawiała. Powinni uczyć takiego podejścia na kursach radzenia sobie z przeciwnościami losu.


Manekin w sukni od Chanel
Suknia z kolekcji Jesień/Zima 1933. Patrimoine de Chanel, Paris. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum,Londyn.

Nie kłamała jedynie w sprawie daty swoich urodzin: 19 sierpnia 1883.  Ale poza tą jedną rzeczą Gabrielle tak mocno zmieniała swój życiorys, że odtworzenie go jest nie lada wyzwaniem dla jej biografów. Przerobiła kilka wątków: siostry zakonne z sierocińca zmieniła w kostyczne ciotki, a nieobecnego ojca wysłała w wielką podróż do Ameryki. Nie wiadomo też do dzisiaj, skąd się wziął jej artystyczny pseudonim. Od piosenki „Qui qu’a vu Coco sur le Trocadéro”, którą śpiewała w klubie dla panów w miejscowości garnizonowej Moulins? Czy, jak twierdziła sama Gabrielle, to ojciec nazywał ją „Petite Coco”, by nie używała okropnego (według ojca) skrótu Gaby?


„Tangoville sur Mer”. Coco Chanel i Arthur „Boy” Capel na karykaturze autorstwa Sema (pseudonim Georgesa Goursata). 1913. Ręcznie kolorowana litografia, V&A Museum, Londyn. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Występy w kabarecie miały co najmniej jedną ważną konsekwencję. Ubogiego Kopciuszka odnalazł tam bowiem niezbyt piękny, ale za to bogaty książę, czyli Etienne Balsan z rodziny zamożnych producentów tkanin. Ponieważ książęta żenią się z Kopciuszkami tylko w bajkach, Gabrielle wylądowała w posiadłości Balsana w roli jednej z kilku kochanek. Umiała to wykorzystać. Zamiast z ponurą miną odsiewać groch od maku, „nauczyła się dobrych manier i nazw kwiatów”, jak pisze jeden z jej biografów, Bertrand Meyer-Stabley.  Oraz kilku innych rzeczy, być może nawet bardziej przydatnych w życiu, niż botanika. Balsan kupił jej pierwszy sklep z kapeluszami, w miejscowości Compiègne. Sfinansował też mieszkanie Chanel w Paryżu i zakup jej pierwszego paryskiego butiku przy rue Cambon 21. Kolejny butik sponsorował już kto inny: angielski dżentelmen Arthur „Boy” Capel, który zobaczył w Gabrielle nie tylko fascynującą kobietę, ale też biznesową geniuszkę. To dzięki niemu Coco Chanel w 1913 roku otworzyła butik w Deauville, eleganckim kurorcie nad Atlantykiem.


Przynajmniej jest tablica informacyjna- czyli to, co dzisiaj zostało z butiku Chanel w Deauville. Lato 2023.

Pora na takie przedsięwzięcie była idealna. W sukurs planom Coco przyszła bowiem sytuacja w międzynarodowej polityce. To właśnie do miejsc takich jak Deauville zjeżdżała uciekająca przed wojną paryska arystokracja. A ponieważ wojna nie jest powodem, by rezygnować z eleganckich ubrań i kapeluszy, nowatorskie projekty Chanel sprzedawały się jak ciepłe bułeczki (czy też raczej świeżutkie croissanty). A potem już poszło. Chanel zyskała finansową niezależność, a że umiała idealnie wyczuć ducha epoki, świat stał przed nią otworem. W 1936 roku zatrudniała już cztery tysiące ludzi.

W czasie pierwszej wojny światowej kobiety masowo poszły do pracy. I spodobało im się - praca dawała niezależność. Coco Chanel pomagała im zrzucać gorsety, w przenośni i dosłownie. Bo chyba jej największym talentem było doskonałe wyczucie tego, czego chcą kobiety.

A kobiety chciały wolności. Chanel dała im więc proste sukienki bez gorsetów, krynolin i ciągnących się po ziemi trenów. I chcąc nie chcąc, napędziła modę na szczupłość: ponieważ gorset nie trzymał już sylwetki w ryzach, trzeba było więcej uwagi poświęcić diecie i ćwiczeniom.


Pocztówka z ok. 1911 roku, przedstawiająca „spódnicę z ograniczeniem prędkości”. Public domain, via Wikimedia Commons.

Między innymi dzięki Coco Chanel dwudziestowiecznym kobietom zaświtało w głowie, że mogą aspirować do czegoś więcej, niż bycie częścią inwentarza. Chanel była wzorem, jak wypisać się z tradycyjnej roli kobiety i jak nie dać się zaklasyfikować do tej samej kategorii, co posiadane przez mężczyzn konie czy psy myśliwskie. Miała w nosie konwenanse: doskonale jeździła konno, świetnie łowiła ryby, paliła jak smok i opalała się przez całe lato.


Detal stroju projektu Coco Chanel, z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

I teraz to ona była dobrą wróżką (choć raczej z nieco perwersyjnej bajki dla dorosłych), wspierającą wychudzonych artystów i książąt w opałach. Picasso miał w jej domu sypialnię. Coco finansowała projekty Siergieja Diaghileva z Ballets Russes i płaciła za narkotykowy odwyk Jeana Cocteau. Utrzymywała Igora Strawińskiego (wraz z jego żoną i kilkorgiem dzieci), poetę Pierre’a Reverdy’ego oraz zubożałego wielkiego księcia Dymitra, zamieszanego w zamach na Rasputina uciekiniera z rewolucyjnej Rosji. Zapłaciła za pogrzeb Diaghileva w Wenecji. Odegrała też rolę wróżki-matki chrzestnej z bajki o Kopciuszku wobec siostry Dymitra, księżniczki Marii Romanowej: odchudziła ją, obcięła jej włosy na krótko i ubrała w stroje własnego projektu. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tęgawa rosyjska księżniczka zmieniła się w szczupłą nowoczesną kobietę, szefową działu hafciarstwa w domu mody Chanel. Ot, znak czasu.


Amerykańscy żołnierze stojący w kolejce po Chanel N°5 przed butikiem przy 31 rue Cambon, 1945. Reprodukcja fotografii. ©Chanel/Zdj. Serge Lido. Zdjęcie z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum

Nie przestała nigdy ulepszać swojego życiorysu. A dziś, mam wrażenie, rolę tę przejął dział firmy dbający o spuściznę Coco Chanel. Myślę o tym zawsze patrząc na zdjęcie kolejki amerykańskich żołnierzy chcących kupić swoim żonom i dziewczynom perfumy w paryskim butiku Chanel w 1945 roku. Butik był otwarty w czasie niemieckiej okupacji. I nikt nie zrobił zdjęcia niemieckim żołnierzom zaopatrującym się w prezenty dla swoich Frauen daleko za Renem? W każdym razie nigdy takiego nie widziałam. Do tematów rozwijanych jakby mniej chętnie w oficjalnych materiałach marki należą też: romans z niemieckim agentem Hansem Güntherem von Dincklage w okupowanym Paryżu, dziwna szpiegowska historia z Gabrielle Chanel pośredniczącą ponoć w namawianiu Churchilla na korzystny dla Niemców rozejm w 1944 roku oraz przyczyny, dla których Coco spędziła powojenne dziesięciolecie w Szwajcarii.


Stroje projektu Coco Chanel, początek lat 60-tych. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Chanel mogłaby dziś prowadzić kursy dla seniorek pt. „jak się nie dać wykopać z roboty będąc w wieku emerytalnym”. Bo było tak: dziesięć lat ciszy i spokoju w Szwajcarii musiało jej doskwierać, więc kiedy zorientowała się, że francuska moda dryfuje znów w stronę gorsetów i krynolin, postanowiła interweniować. Warto tu nadmienić, że miała wtedy 71 lat. W 1954 roku zaprezentowała Paryżankom swoją nową kolekcję. Bez sukcesu, oględnie rzecz ujmując. Biografka Chanel, Justine Picardie mówi, że nie wiadomo, czy Francuzki uznały jej pomysły za przebrzmiałe, czy też była to jakaś dziwna próba „ukarania” Coco za czas okupacji. Biznes Chanel uratowali Amerykanie: Coco skorzystała bowiem z propozycji sprzedaży swoich projektów w domach towarowych Neiman Marcus. Amerykanki stroje od Chanel pokochały wielką miłością. Kostiumy, sukienki i dodatki były bowiem na sposób francuski eleganckie i na sposób amerykański nowoczesne. Powrót do Paryża był potem łatwy i triumfalny: Chanel znowu była ukochaną kreatorką Francuzek. Czy było jej różowo? Niekoniecznie i nie zawsze. Przez całe życie pracowała jak wół. Cierpiała też na bezsenność, więc zdarzało jej się używać morfiny.


„Żeby być kimś niezastąpionym, trzeba się wyróżniać”.

Coco Chanel, w wywiadzie dla Marcela Haedricha.

 

Czy da się opowiedzieć czyjeś życie za pomocą fasonów sukienek, rodzajów tkanin, doboru dodatków i perfum? Niezwykła wystawa w londyńskim Victoria and Albert Museum udowadnia, że i owszem. Nagromadzenie pamiątek po Coco, zebranych pod hasłem „Fashion Manifesto”, jest jak kronika jej życia: od pierwszych kapeluszy po ostatnią kolekcję zaprezentowaną dwa tygodnie po śmierci kreatorki w 1971 roku. Wziąwszy pod uwagę siłę magicznego czasem przyciągania marki Chanel, nie ma się co dziwić, że bilety na to wydarzenie wyprzedały się na pniu. Gdybym nie rezerwowała z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, zapewne musiałabym się obejść smakiem.


Wejście do V&A Museum, Londyn, październik 2023.

Nie mam pewności, czego szukali na wystawie inni widzowie (złożeni na moje oko w 99 proc. z kobiet). Ja chciałam zobaczyć stroje, które mają dziś rangę dzieł sztuki. I przyjrzeć się historii kreatorki mody, która do dziś ma wpływ na to, jak o sobie myślą kobiety, bo to wydaje mi się najbardziej fascynujące. Wystawa w V&A daje bowiem taką możliwość.


Wystawa „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum, październik 2023.

Coco nie była pierwszą kobietą tworzącą modę. W jej epoce pracowały też Jeanne Lanvin, Elsa Schiaparelli czy Madeleine Vionnet. Była jednak na pewno pierwszą kreatorką, która sama reklamowała swoje kreacje. Fotografowana przez najsłynniejszych fotografów, takich jak Cecil Beaton, Horst czy Man Ray, stała się jedną z pierwszych nowoczesnych ikon mody.


Mademoiselle Chanel nie stworzyła ani pierwszego damskiego kostiumu, ani pierwszej prostej sukienki. Umiała jednak sprawić, by kobiety zapragnęły strojów właśnie jej projektu.


Nie ona pierwsza lansowała sztuczną biżuterię (przed nią robił to Paul Poiret). Potrafiła natomiast przekonać kobiety do noszenia sztucznych klejnotów na co dzień. Przyczyniła się też ponoć do znacznego wzrostu sprzedaży sztucznych pereł.


Coco Chanel nie była też pierwszą kreatorką mody, która wylansowała własne perfumy (znowu przed nią był Paul Poiret i jego Les Parfums de Rosine) - ale to ona pierwsza nazwała perfumy swoim nazwiskiem.


Gdyby żyła w naszych czasach, byłaby królową Instagrama. Nowatorskie stroje szyła najpierw dla siebie. Była zawsze szczupła i wysportowana, mogła więc sama swoje kreacje prezentować światu.   Umiała też stworzyć atrakcyjny przekaz o niezależności i wolności. Myślę, że kupując niebotycznie drogie pikowane torebki, dwukolorowe baleriny czy sznury sztucznych pereł, kobiety do dzisiaj kupują nie tylko luksusowe przedmioty, ale - może nawet przede wszystkim - właśnie tę opowieść.


Portret Gabrielle Chanel. Man Ray, 1930. © Man Ray Trust/ DACS, Londyn 2023. Część wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum we współpracy z Palais Galliera, Muzeum Mody w Paryżu i marką Chanel, 16.09.2023-25.02.2024.

Wystawa w londyńskim muzeum świetnie pokazuje, jak Coco potrafiła nadać wartość rzeczom mało wcześniej cenionym. Kto mógłby to robić lepiej niż osoba, która z biednej dziewczynki stała się cesarzową mody? Choć stroje wymyślane przez Coco były równie skromnego pochodzenia, jak ona sama, jej kreacje nosiły i noszą najpiękniejsze, najsłynniejsze i najbogatsze kobiety świata. Chanel miała najwyraźniej moc zmieniania tego, co zwykłe i skromne w złoto, wywracania stereotypów, definiowania na nowo dobrego i złego gustu. Wylansowała na przykład modę na opalanie w czasie, kiedy przyciemniona skóra wciąż jeszcze znamionowała chłopskie pochodzenie. Malowała usta na czerwono, nie przejmując się, że zwyczaj ten przypisywany był kobietom o nienajlepszej reputacji. Szyła stroje z „biednych” materiałów, takich jak dżersej czy tweed, nie bała się żałobnej czerni, inspirowała się też krojem ubrań dla mężczyzn wykonujących kiepsko płatne zawody: marynarzy, służących, stajennych. Stroje od Chanel były tak dalekie od epatowania bogactwem, że jej konkurent Paul Poiret określał je, nie bez złośliwości, mianem „misère de luxe”, czyli luksusowa nędza. Nie były jednak tanie, więc w kreacje Chanel nie mogła się ubrać każda kobieta. Każda mogła jednak coś pożyczyć z jej stylu.


Toaletka nowoczesnej kobiety. Reprodukcja ilustracji z brytyjskiego Vogue’a, 28 listopada 1928. © British Library / Bridgeman Images. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Coco Chanel projektowała dla samej siebie. Czyli dla aktywnej, niezależnej, pracującej kobiety. Szybko okazało się, że takie podejście odpowiada rosnącej liczbie kobiet. Myślę, że stworzyła pierwszą w historii kapsułową garderobę, w której wszystko do siebie pasuje. Składały się na nią ubraniach o prostych fasonach, utrzymane w ograniczonej gamie kolorów: beż, czerń i biel, sporo złota, trochę czerwieni.

Na pytanie, czym jest elegancja, Coco odpowiedziała: „To nie jest kwestia pieniędzy. To przeciwieństwo wulgarności i niedbalstwa”. 

Z wywiadu dla Jo Barry’ego, 1966 rok.


Schody jak z butiku przy 31 rue Cambon. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Na wystawie w V&A można prześledzić ewolucję projektów Chanel, od wczesnych lat 20-tych po ostatnią kolekcję z 1971 roku. Londyńska wystawa ma dziesięć sekcji. Mnie jednak układa się w kilka rozdziałów, związanych z najsłynniejszymi projektami Coco. To ponadczasowy zestaw współgrających ze sobą ubrań i dodatków. Podobne miewamy w szafach do dzisiaj - choć raczej rzadko z metką z podwójnym C.

 

Dżersej

W epoce, kiedy Chanel zakładała swoje pierwsze butiki, z dżerseju szyte były przede wszystkim męskie kalesony, bieliźniane „kombinacje” dla kobiet oraz ubrania sportowe. I to właśnie moda na uprawianie sportu, także przez kobiety, pomogła wylansować dżersej. Chanel zaczęła szyć z niego kobiece stroje nowego typu, w których można było (dla odmiany) normalnie oddychać i swobodnie się poruszać. Coco jako pierwsza wpadła na pomysł trzyczęściowego kostiumu z dżerseju: spódnicy, pulowera oraz noszonego na wierzch kardiganu. Superwygodne dżersejowe ubrania przyjęły się znakomicie w kurortach, gdzie atmosfera była luźniejsza niż w Paryżu.


Strona z czasopisma dla pań z 1913 roku. Zdj. Uitgeverij A. W. Sijthoff, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons.

Skąd pomysł na dżersej? Być może stąd, że był to jedyny materiał, jaki Coco była w stanie kupić od wytwórców tkanin w czasie wojny. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie dorobiła do tego romantycznej legendy. Twierdziła bowiem, że zarobiła krocie szyjąc ubrania z pociętych męskich swetrów i strojów treningowych.


Bluza na zdjęciu to jeden z najstarszych projektów Chanel, jakie dotrwały do naszych czasów. Kolekcja Wiosna/lato 1916. Patrimoine de Chanel, Paris. ©Chanel/zdj. Nicholas Alan Cope. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum we współpracy z Palais Galliera, Muzeum Mody w Paryżu i marką Chanel, 16.09.2023-25.02.2024.

Mała czarna

Pierwsze czarne sukienki Coco projektowała już w 1913 roku, ale najsłynniejszą wylansowała trzynaście lat później. Była to prosta sukienka z chińskiej krepy, z długimi wąskimi rękawami. Amerykański Vogue opisał ją jako modowy odpowiednik niezwykle wówczas popularnego Forda T - ubranie, które będą chciały nosić wszystkie kobiety. Elegancka, stonowana i nadająca się jak czarny Ford na wszystkie okazje, mała czarna okazała się nieśmiertelnym przebojem.


Mała czarna od Chanel, 1920-25. Patrimoine de Chanel, Paris. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Wcale nie musiało tak być. Wybór czarnego koloru był w tamtej epoce nietypowy i odważny. Czerń w damskiej garderobie zarezerwowana była bowiem dla służących, sprzedawczyń oraz kobiet w żałobie. Chanel, sama pogrążona w smutku po tragicznej śmierci Arthura Capela w 1919 roku sprawiła, że żałobę nosiły z nią setki kobiet.


„W jej poprzednim domu w Saint-Cloud, gdzie odwiedzał ją Capel, zarządziła, że sypialnia ma być udekorowana na czarno – ściany, suit, dywan, pościel – wszystko w kolorze żałoby (…). Po upływie doby zmieniała jednak decyzję i kazała przerobić wszystko na różowo (…).”

Justine Picardie, Coco Chanel. Legenda i życie, Dom Wydawniczy Rebis 2011.


Żałobna czerń wylansowana przez Coco stała się symbolem siły i wolności. A czarna sukienka o kroju inspirowanym mundurkiem sierot z Aubazine stała się podstawą nowoczesnej kobiecej garderoby.

 

W kolekcjach Chanel nie było sukni ślubnych. Gabrielle uszyła taką suknię dla siostry, która zmarła młodo, po krótkim i nieszczęśliwym małżeństwie. Potem Coco wykreśliła ten rodzaj ubrań z repertuaru - robiąc ponoć tylko raz wyjątek: zaprojektowała suknię na ślub przyjaciela, hiszpańskiego artysty Apel.lesa Fenosy.

Winston Churchll, jego syn Randolph i Gabrielle Chanel podczas polowania w okolicach Dampierre w północnej Francji, 1928. Reprodukcja fotografii. Zdj Hulton Archive/Getty Images. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Tweed

Gdyby Chanel akceptowała jeansy, to pewnie ona pierwsza nosiłaby spodnie o luźnym kroju boyfriend (ale jeansów nie cierpiała). Inspiracji dla wygodnych damskich strojów szukała bowiem w męskiej szafie. Adaptowała na potrzeby kobiet marynarskie bluzy, tweedowe marynarki, piżamowe spodnie noszone w dzień. Po związku z rosyjskim księciem wprowadziła do swoich projektów wschodnie motywy hafciarskie, futra i bizantyjskie wzory. Romans z księciem Westminsteru wniósł do mody akcenty angielskie: jeździeckie marynarki i bryczesy oraz całkiem nowy w damskiej szafie materiał. Wygodny, ciepły i nie gniotący się tweed.


Kostium z tweedu Coco Chanel. Kolekcja Jesień/Zima 1964. © Chanel/Zdj. Nicholas Alan Cope. Część wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum we współpracy z Palais Galliera, Muzeum Mody w Paryżu i marką Chanel, 16.09.2023-25.02.2024.

Chanel nawiązała współpracę ze szkockimi firmami wyspecjalizowanymi w tweedzie, które dostarczają go do dzisiaj. Tweed nigdy nie wyszedł z oferty domu mody Chanel. Coco uszyła z niego zestaw złożony z prostej spódnicy i pudełkowego żakietu. Wprowadziła innowację: obszywała brzegi żakietów i doły spódnic metalową plecionką, by obciążony w ten sposób materiał idealnie się układał. Dodała też praktyczne kieszenie. I przeszła do historii mody, a kolejne warianty tweedowego kostiumu pojawiają się w każdej nowej kolekcji.


Gabrielle Chanel wydawała oficjalne pozwolenia na kopiowanie jej projektów na potrzeby amerykańskiego rynku. Kostium Coco Chanel z wełny bouclé, ok. 1966. Na drugim planie licencjonowana kopia kostiumu, ok. 1967. Zdj. Museum at FT from USA, CC BY-SA 2.0, via Wikimedia Commons.
„Kreacje Chanel stanowią wręcz zaprzeczenie samej idei mody. Projektantka cały czas opracowuje ten sam temat, do którego co roku pisze «wariacje», zupełnie jak w muzyce.” Tak o Chanel pisał Roland Barthes.

Wystawa „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Dwukolorowe czółenka

Mam w szafie trzy pary dwukolorowych butów na obcasie. Żadne od Chanel - wzór stał się bowiem tak klasyczny, że czółenka w podobnym stylu oferuje wiele bardziej przyjaznych cenowo marek. Pierwsze takie buty dom mody Coco Chanel wyprodukował w 1957 roku. I nigdy nie zaprzestał proponowania klientkom rozmaitych „wariacji na temat”. Dwukolorowe buty są bowiem genialne w swoje prostocie: cielisty beżowy odcień wydłuża nogę, a czarny nosek skraca stopę i sprawia, że buty są trwalsze i mniej się brudzą. Dodajmy do tego obcas idealnej wysokości i elastyczny pasek na pięcie, a otrzymamy buty, w których można zajść daleko i które pasują do wszystkiego.


Czółenka projektu Gabrielle Chanel, wykonane przez zakład szewski Massaro, 1960-62. Patrimoine de Chanel, Paris.
Projekty Chanel mają sporo wspólnego ze sztuką. Coco szyła ubrania z „biednych” tkanin, jak bieliźniany dżersej czy robotniczy tweed. W tym samym czasie kubiści komponowali kolaże ze „znalezionych materiałów”: kawałków drewna, skrawków tapet, wycinków z gazet. Z kolei Chanel N°5 jest perfumiarskim odpowiednikiem najmodniejszej w tamtej epoce abstrakcji.

 

Pikowana torebka

Jej zalety moim zdaniem najlepiej opisała modelka Jerry Hall: torebka na łańcuszku jest idealna w sytuacji, kiedy w jednej ręce trzyma się kieliszek, a w drugiej papierosa. Torebka w tym fasonie bardzo się przydaje również osobom wolnym od nałogów - zostawia bowiem wolne ręce.


Model 2.55, ok. 1955-71, projekt Gabrielle Chanel. Nad jedna pracuje 6-15 osób. Patrimoine de Chanel, Paris.

Nie chcę nawet myśleć, ile to cudo dzisiaj kosztuje. Bawi mnie dość natomiast, że najbardziej pożądana torebka świata wzorowana jest na siermiężnym wojskowym chlebaku. Pikowane przeszycia pożyczone są z jeździeckich strojów, a łańcuszek przypomina klasztorne łańcuchy do noszenia kluczy. Pierwszy model nazwany 2.55 miał premierę w lutym 1955 roku. Nie był opatrzony logo. Miał siedem kieszonek - w tym jedną na pomadkę oraz jedną dobrze ukrytą i zapinaną na suwak, na listy miłosne. Klasyczna 2.55 ma też podszewkę w kolorze ciemnego burgunda, bo dzięki temu lepiej widać, co jest w środku.


Naszyjnik z pozłacanego metalu, Jesień/Zma 1937. Patrimoine de Chanel, Paris. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Sztuczna biżuteria

Pierwszy sznur pereł Coco dostała ponoć od księcia Dymitra. Podobno kazała natomiast zrobić kopię ze sztucznych pereł i tę nosiła na co dzień.

Szlachetne kamienie Chanel nazywała „korkami do karafki”, które kobiety noszą by zasygnalizować światu status materialny męża lub kochanka. Uważała, że droga biżuteria przydaje się jedynie w czasach kryzysu, bo w razie potrzeby można ją dobrze sprzedać.


Bransoleta z pozłacanego srebra (vermeil) i szkła, lata 60-te, projektu Roberta Goossensa. Patrimoine de Chanel, Paris. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Biżuteria ma służyć do ozdoby i zabawy, nie powinna natomiast budzić emocji swoją ceną. Dlatego Coco zamiast złota, srebra i szlachetnych kamieni zaproponowała swoim klientkom nowoczesne wzory z kryształów, kolorowych szkiełek i stali. Sztuczną biżuterię tworzył dla Chanel między innymi książę Etienne de Beaumont, ze sprowadzanych z Czechosłowacji sztucznych kamieni. I znowu się udało: uważana dotychczas za smętny ersatz dla ludzi biednych, sztuczna biżuteria weszła do wielkiej mody. Nie muszę też chyba dodawać, że dzisiaj szkiełka, plastik i stal od Chanel osiągają cenę złota i równie dobrze jak złoto trzymają wartość.

 

„Właśnie te kobiety, które mają prawdziwe klejnoty, powinny nosić sztuczne. Ale to idiotki.”

Z wywiadu dla Jo Barry’ego, 1966.


Długie łańcuchy pereł przypominają czasem różaniec. Być może to jedno z wielu przetworzonych przez Chanel wspomnień po latach spędzonych w przyklasztornym sierocińcu. Naszyjnik z pozłacanego metalu i sztucznych pereł, projektu Roberta Goossensa, lata 60-te. Patrimoine de Chanel, Paris. Z wystawy „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, V&A Museum.

Z samą Coco chyba najbardziej kojarzą się perły. Te prawdziwe powstają z cierpienia: małże otaczają kulką z macicy perłowej uprzykrzające im życie ziarenko piasku, które dostało się do muszli. W filmie Chanel Unbuttoned pada stwierdzenie, że Coco była trochę jak taka perła: najpiękniejsze rzeczy tworzyła w najgorszych dla siebie czasach.

 

Perfumy

Zanim pojawiła się słynna Piątka, kobiety pachniały kwiatami. Były panie Tuberozy, panie Róże, panie Jaśminy. Cały ten śliczny bukiecik wywróciła Coco Chanel. Perfumy od Chanel były bowiem zupełnie inne. Po pierwsze, złożona z 80 nut zapachowych kompozycja nie dawała się rozłożyć na czynniki pierwsze. Był to „bukiet abstrakcyjnych kwiatów”, według określenia samej Coco. Po drugie, na tle złoto-kryształowej konkurencji, flakon Chanel N°5 wyglądał jak surowa apteczna fiolka. Po trzecie, Chanel jako pierwsza w historii nadała perfumom swoje nazwisko.


Fiolki ze składnikami perfum
Organy perfumiarskie, Muzeum Perfum w Grasse.

Przed epoką Chanel N°5 perfumiarze odnosili się do syntetycznych składników z wielką nieufnością. Obawiali się, że sztuczne dodatki obniżą jakość perfum. Po sukcesie Piątki porzucili te obawy. O wyjątkowości i nowatorstwie zapachu od Chanel zadecydował bowiem nowy syntetyczny składnik: aldehydy wzmacniające zapach całej kompozycji i nadające jej wielowymiarowość.


Wyrafinowana prostota. Perfumy Chanel N°5, 1921. Patrimoine de Chanel, Paris.

Twórcą zapachu był Ernest Beaux. Człowiek nietuzinkowy: żołnierz walczący w czasie pierwszej wojny światowej w armii francuskiej, chemik, słynny perfumiarz, który zaczynał na dworze carów, a potem założył własne laboratorium w Grasse na południu Francji. Chanel poznała go poprzez wielkiego księcia Dymitra, który znał Beaux jeszcze z Rosji.


Kiedy w 1924 roku produkcja Piątki bardzo wzrosła, Coco Chanel nieco zmieniła projekt flakonu: korek od tego czasu miał kształt prostokąta, przypominającego obrys paryskiego placu Vendôme. Perfumy Chanel N°5, 1924. Patrimoine de Chanel, Paris.

Coco była geniuszem marketingu, i to na długo, zanim samo słowo weszło do użytku. Swoich rewolucyjnych perfum na początku nie sprzedawała. Spryskiwała się nimi obficie idąc do znanych restauracji, kazała rozpylać zapach w butikach, dawała próbki w prezencie słynnym przyjaciółkom z wielkiego świata. I dopiero kiedy najważniejsze elegantki zapragnęły pachnieć najnowszymi perfumami, zaczęła je sprzedawać.


Album Chanel, Mémoire de la Beauté, Assouline 2013. Otwarty na stronach z ilustracjami: Jacques Polge, twórca perfum Chanel. ©Zdj. Jean-Marie del Moral/Chanel oraz Ewolucja flakonu N°5 © Chanel.

Flakon Chanel N°5 zmieniał się nieco przez lata. Coco zostawiła prosty kształt butelki, ale kazała zrobić korek przypominający kształtem zarówno szlachetny kamień, jak i obrys paryskiego placu Vendôme, który Coco oglądała z okna swojego apartamentu w hotelu Ritz. Kompozycja zapachowa przez lata zmieniała się bardzo niewiele. To, czym spryskujemy się dzisiaj jest bardzo bliskie próbce z piątej fiolki zaprezentowanej Coco Chanel przez Ernesta Beaux.


Grób Gabrielle Chanel na cmentarzu Bois-De-Vaux w Lozannie, zdj. Srousset, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons.

Coco Chanel jest pochowana w Lozannie. Na jej grobie jest płaskorzeźba przedstawiająca pięć lwich głów. Nie ma tam natomiast kamiennej nagrobnej płyty. Coco nie życzyła jej sobie - nie chciała bowiem blokować sobie swobody ruchów i ewentualnej drogi wyjścia. I w pewnym sensie miała rację. Patrząc chociażby na wystrój butików marki, gdzie królują ulubione kolory, emblematy, lustra Coco i gdzie na zwiedzających spogląda ze ścian jej wielki portret, myślę sobie zawsze, że Coco znalazła sposób na życie wieczne.

 

Wystawa Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto, V&A Museum w Londynie, we współpracy z Palais Galliera, Muzeum Mody w Paryżu i marką Chanel, czynna do 25 lutego 2024.

 

 

Warto przeczytać

Justine Picardie, Coco Chanel. Legenda i życie, Dom Wydawniczy Rebis 2011.

Harriet Worsley, 100 idei, które zmieniły modę, Wydawnictwo TMC 2011.

Bertrand Meyer-Stabley, Kobiety, które wstrząsnęły światem mody, Dom Wydawniczy Rebis 2014.

 

Warto obejrzeć

Film dokumentalny Coco Chanel Unbuttoned, reż. Hannah Berryman, 2023.

Film fabularny Coco Chanel, reż. Anne Fontaine, 2009.

Film fabularny Coco Chanel i Igor Strawiński, reż. Jan Kounen, 2009.

0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Z pazurem

bottom of page