Artyści tworzą swoje dzieła na oczach widzów? Nic nowego. Choć trzeba przyznać, że dość rzadko wspomniani twórcy mają aż po osiem nóg.
Wielka sala w paryskim Palais de Tokyo była prawie całkowicie ciemna. Zwiedzając wystawę nie wpadaliśmy na siebie tylko dzięki światłu sączącemu się ze szklanych gablot, w których rozpięto niezwykłe tkaniny. Gdybym nie wiedziała co oglądam, mogłabym się zastanawiać, czy mam przed oczami tajemnicze obiekty nowoczesnej sztuki użytkowej, trójwymiarowe modele sieci neuronów czy wyrafinowane abstrakcyjne grafiki.
W budynkach mieszczących niegdyś fabrykę firmy AGFA w Berlinie mieszka dziś kilkadziesiąt pająków. Oczywiście, pająki w postindustrialnych przestrzeniach to żadna sensacja - a jednak te znajdujące się pod opieką ludzi ze studia Tomása Saraceno są wyjątkowe.
Argentyńczyk Tomás Saraceno, z wykształcenia architekt i artysta, od wielu lat bada powiązania sztuki, socjologii i nauk przyrodniczych. Zwraca uwagę na rzeczy i zjawiska, wśród których żyjemy i które są tak banalne, że przestajemy zdawać sobie sprawę z ich istnienia. Kurz. Drobinki smogu. Cząsteczki dwutlenku węgla. Promieniowanie kosmiczne. Energia słoneczna. Fale radiowe. Pajęczyny.
Terraria z pajęczynami to tylko punkt wyjścia dla specjalistów z berlińskiego studia. Obserwując pracę pająków, badają właściwości i strukturę pajęczej przędzy, opisują zachowania społeczne niektórych gatunków pająków, sprawdzają możliwości zastosowania pajęczej sieci w architekturze, biotechnologii czy mechanice.
Założyciel tej niezwykłej pracowni badawczej marzy o świecie „bez węgla, paliw kopalnych, kapitalizmu, patriarchatu”. Projekty „środowiskowej sprawiedliwości” i „pokojowego współzamieszkiwania” gatunków żyjących na ziemi skupiają wokół niego interdyscyplinarną wspólnotę naukowców.
Brzmi utopijnie? Niesłusznie. Berlińskie studio Tomása Saraceno ma na koncie współpracę m. in. z Instytutem Maxa Plancka, Massachusetts Institute of Technology oraz Imperial College of London.
Jako mała dziewczynka byłam zaprzyjaźniona (albo tak mi się przynajmniej wydawało) z pająkiem Tomusiem, który mieszkał za szafą. Od najmłodszych lat jestem też wielbicielką muzeów przyrody i historii naturalnej, od placówki w Hajnówce po wielki gmach w Jardin des Plantes w Paryżu. I zawsze mi jest przykro, kiedy w przybytkach tych oglądam kolekcje pająków przyszpilonych w równych rzędach w eleganckich gablotach.
Tomás Saraceno zachwycił mnie, bo robi coś innego: pokazuje nie pająki, lecz to, co je łączy ze światem: pajęczyny.
W Palais de Tokyo ustawiono ponad 70 terrariów. Do kilkunastu z nich zaproszono nowych mieszkańców. W końcu w budynku szacownego muzeum pająków nie brakuje: przy montowaniu wystawy arachnolodzy wypatrzyli co najmniej dziesięć gatunków.
Częścią wystawy On Air (Paryż, 17.10.2018-06.01.2019) był niezwykły instrument muzyczny. W specjalnym pomieszczeniu rozciągnięto struny na wzór pajęczyny. Już samo wrażenie poruszania się jak po pajęczej sieci było niesamowite. Strun można było też dotykać, żeby na nich „zagrać”. W pomieszczeniu było nas kilkoro. Każda z kompletnie obcych sobie osób wnosiła, nawet mimowolnie i nieświadomie, coś swojego do ogólnego rytmu tworzonej w ten sposób orkiestry. Słyszalne dźwięki wydawane przez struny wzmacniane były przez głośniki. Inne, nierejestrowane przez ludzkie uszy, odczuwaliśmy jako wibracje.
Łuk, parasol, namiot, designerska lampa, koronka, pończocha z lecącym oczkiem, las dziwnych grzybów, kanciasta chmura, balon z olinowaniem, plątanina nici, klatka, lejek, porwana sieć. Oglądając pajęczyny miałam taką samą zabawę, jaką mamy leniwie kontemplując kształty chmur. Ale w niesamowitych formach pajęczyn kryje się coś więcej, niż dzieło małego tkacza-architekta.
Warto uzmysłowić sobie, że pajęczyna to rodzaj sensorycznej sieci łączącej jedną niedużą istotę ze światem zewnętrznym.
Pająki postrzegają świat za pośrednictwem drgań, a sieć stanowi jakby przedłużenie ich systemu nerwowego. Jak to wszystko działa? Bada to nowa dyscyplina nauki: biotremologia, czyli studia nad tym, jak zwierzęta porozumiewają się za pośrednictwem wibracji. Gdyby ktoś chciał posłuchać, jak strasznie tupią pająki, polecam poniższy link do strony Arachnophilia, poświęconej działalności studia Tomása Saraceno:
http://arachnophilia.net/sonifying-the-web
Pająki, jak motocykle, są wszędzie. Nie tylko te, które wymiatamy wraz z pajęczynami z zapuszczonych kątów mieszkania.
Pająki zasiedlają nasze złe sny, żyją w mitach (Arachne), mają swoje, całkiem obszerne, miejsce w popkulturze (Spiderman) i literaturze pięknej (Szeloba, Aragog). Jedną z pierwszych rzeczy, jakich bałam się w dzieciństwie, był pająk. Płci żeńskiej i grający (kiepsko) na skrzypcach: postać o imieniu Tekla z dobranocki o przygodach Pszczółki Mai.
A ile książek i filmów ma w tytule pająka! Nie jest też łatwo zapomnieć rzeźbę „Mother” Louise Bourgeois: wysoką na dziewięć metrów pajęczycę, symbolizującą przyjazną i ochraniającą obecność.
Zastanawiające jest również, jak wiele rzeczy w naszym życiu wiąże się z tworzeniem więzi, sieci i powiązań. Nawet to, co robię w tym momencie - czyli pisanie tekstu - ma głęboki związek z działalnością pająka. Dlaczego? Słowo „tekst” pochodzi od łacińskiego textus (tkanina), które źródłosłów ma w texere, tkać. Może dlatego mówimy o wątkach, o snuciu opowieści, o osnowie, wokół której zaplata się historia. Walter Benjamin, pisząc o Prouście, określał jego prozę jako textum, proces tkania. I przywoływał historię Penelopy, która czekając na powrót Odysa całymi latami tkała i pruła ten sam kawałek materiału.
Efekt motyla czy może efekt pająka? Naukowcy pracujący w studio Tomása Saraceno uznają, że wszystko na świecie połączone jest w symbiotyczną sieć. Jej najmniejsza wibracja może pociągnąć za sobą zmianę całego układu.
W tym kontekście fascynujące struktury tkane przez pająki - jak te prezentowane na paryskiej wystawie - mają być może inne zadanie, niż tylko cieszenie oczu. Myślę, że mają nam raczej oczy otwierać na współzależności między żyjącymi na ziemi organizmami. Delikatna pajęcza sieć przypomina o więziach, które łączą nas z otoczeniem - fizycznie i emocjonalnie, za pośrednictwem zmysłów i umysłu.
Pajęcza przędza jest lepka, więc zachowuje cząstkę wszystkiego, co kiedykolwiek jej dotknęło. Na niciach znajduje się więc materiał genetyczny pająka, jego ofiary, liścia, bakterii. Ujmując rzecz metaforycznie, można zauważyć, że w pajęczej sieci spotyka się przyszłość (nitki zwisające w przestrzeni, szukające nowego punktu zaczepienia), przeszłość (ślady pająka na rozpiętych niciach) i teraźniejszość (bo nici są cały czas naprężone, żeby odbierać bodźce).
Z fascynacją przeczytałam o "diamentowej sieci Indry". To buddyjski koncept wyjaśniający powiązanie wszystkich istniejących rzeczy. Można ją sobie wyobrazić jako nieskończenie wielką sieć linek, które łączą wszystko ze wszystkim - albo jako wielką pajęczynę. Na każdym węźle znajduje się szlachetny kamień (lub kropelka rosy), w którym odbija się cała sieć i wszystkie pozostałe klejnoty/krople.
Wszystko jest jednocześnie skutkiem i przyczyną, końcem i początkiem. W sieci łączy się też ze sobą wszystko, co było, jest i będzie.
Jak pisze filozofka i biolożka Donna Haraway:
„Nikt nie mieszka wszędzie: każdy mieszka gdzieś. Nic nie jest połączone ze wszystkim; wszystko jest połączone z czymś.”
Po tym, co oglądałam w Paryżu i po tym, co wyczytałam na stronie Arachnophilia.net, już raczej nigdy nie pomyślę, że nie ma na świecie nic zwyklejszego, niż pajęczyna. Tylko jak tu się teraz zabrać do sprzątania?
Comments