Po wnętrzu świątyni przechadza się duch, witraże zawierają przepis na risotto, a na dachu znajdziecie najdziwniejszy na świecie piorunochron.
Kiedyś myślałam, że katedra w Mediolanie jest po prostu jednym z nieco nudnawych kościołów, które odwiedza się głównie dlatego, że są na liście lokalnych atrakcji. Błąd. To jedno z najbardziej niezwykłych miejsc, jakie można obejrzeć we Włoszech.
Jak to dobrze, że mieliśmy wystarczająco dużo czasu w Mediolanie, by obejść katedrę kilkakrotnie. Umieszczone na jej ścianach rzeźby są niesamowite, a jest ich tyle, że trudno je dokładnie obejrzeć za jednym razem. Wnętrze kościoła też Was nie rozczaruje. Do zwiedzenia jest również krypta z resztkami dawnej świątyni. Jeśli macie napięty plan zwiedzania, wydaje mi się, że z tego punktu możecie zrezygnować. Chyba, że specjalizujecie się w archeologii i będziecie umieli pojąć, na co patrzycie i należycie to docenić (mnie przerosło). Najwięcej czasu warto natomiast wygospodarować na spacer po dachu. Ale po kolei.
Gdyby nie istniała już Księga Rekordów Guinnesa, trzeba by było ją wymyślić na potrzeby Duomo. Oto dlaczego:
• Mediolańska świątynia jest największą katedrą gotycką na świecie. Ma powierzchnię 11700 m2, a to więcej niż półtora boiska do piłki nożnej.
• Może pomieścić 40 tysięcy ludzi. Czyli mniej więcej tyle, ile było uczestników na koncercie Maty na warszawskim Bemowie, jesienią 2021 roku.
• Jest wysoka na 108,5 metra. Oznacza to, że gdybyśmy chcieli z jakiegoś tajemniczego powodu utopić ten budynek w którymś z polskich jezior, dałoby radę tylko najgłębsze, czyli Hańcza. A i tak najwyższa wieżyczka trochę by wystawała. Duomo ma taką wysokość, jak nowoczesny wieżowiec o 36 kondygnacjach.
• Z zewnątrz budynek wygląda, jakby ozdabiał go klub miłośników gargulców i maszkaronów (wszyscy rzeźbiarze akurat w ataku manii). Rzeźb jest 3400, gargulców 96, wieżyczek 135.
• Kościół zdobi 55 witraży. Najstarsze pochodzą z końca XIV wieku, najmłodsze z XX wieku.
• Budowla waży 325 tysięcy ton. Tyle, ile 45 tysięcy słoni.
Ciekawe czemu w tej części miejskiego placu (prawie) zawsze stała świątynia poświęcona kobiecym bóstwom? Najpierw była celtycka bogini Belisama, potem rzymska Minerwa, po niej święta Tekla (poświęcona jej pierwsza chrześcijańska bazylika stanęła w tym miejscu w 335 roku) i święta Pelagia. Na samym końcu nieruchomość przejęła Matka Boska - Duomo to oficjalnie kościół pod wezwaniem Narodzin Najświętszej Marii Panny.
"Fasada katedry wygląda jak świąteczna baba" / Umberto Eco
Budowla była przebudowywana wiele razy i wiele razy niszczona przez pożary. Kiedy w 1386 roku zawaliła się dzwonnica starego kościoła, arcybiskup Antonio de’Saluzzi wiedział, że nie da się już czekać dłużej. Ogłosił rozpoczęcie prace nad budową nowej świątyni, większej i bardziej imponującej.
Gdyby budowniczowie trzymali się pierwotnego planu, katedra w Mediolanie byłaby pewnie zabytkiem jakich wiele w regionie. Czyli budowlą z czerwonych cegieł, utrzymaną w gotyckim stylu charakterystycznym dla Lombardii. I nie byłoby za bardzo o czym mówić. Wielki książę Mediolanu Gian Galeazzo Visconti miał jednak większe ambicje i chciał czegoś wyjątkowego. Odrzucił pomysł z cegłami i zażądał marmuru.
Wybrano marmury z kamieniołomu Candoglia, w charakterystycznym białoróżowym odcieniu. Przy okazji kamieniołom i katedrę połączył nierozerwany do dzisiaj związek. Z jednej strony, nikt inny niż budowniczowie Duomo nie mógł korzystać z wydobywanego w Candoglia marmuru. Z drugiej strony, kamieniarze z Candoglia uzyskali wyłączność na dostarczanie materiału budowlanego do Duomo. I tak jest w naszych czasach.
Miejscowość Candoglia nie leży na przedmieściach Mediolanu, więc żeby dostarczyć marmur, trzeba było pokonać trasę 90 km. I po kolei: załadować kamienne bloki na barki na rzece Toce, przepłynąć jezioro Maggiore, następnie do Ticino i stamtąd kanałem do znajdującego się w pobliżu placu budowy zbiornika Laghetto (po włosku jeziorko, dziś w tym miejscu jest ulica Laghetto). Dodam, że właśnie wtedy wybudowano w Mediolanie system kanałów. Transporty marmuru oznaczone były stemplem AUF (ad usum fabricae, czyli "na użytek Fabbrica" [del Duomo]) i były zwolnione z wszelkich opłat przewozowych.
Do dzisiaj w Mediolanie mawia się o robieniu czegoś „a ufo” - mangiare a ufo to dostać darmowy posiłek, viaggiare a ufo – jechać za darmo.
Nawet przy niewielkich inwestycjach trudno czasem poradzić sobie z animozjami między architektem a kierownikiem budowy. No to wyobraźcie sobie wznoszenie katedry: współpracować ze sobą musiała wielka grupa architektów, inżynierów, kamieniarzy, rzeźbiarzy, cieśli i artystów (swój udział mieli też Bernini i Leonardo da Vinci). Do prowadzenia budowy powołano specjalną firmę o nazwie Veneranda Fabbrica del Duomo. Pierwszy budowniczy katedry, inżynier Simone da Orsenigo, miał pod swoim zarządem trzystu robotników. Firma działa do dzisiaj: zatrudnia na stałe 19 mistrzów kamieniarzy, którzy zajmują się dbaniem o katedrę.
"Najwyższe ucieleśnienie wielkiego wysiłku" /Henry James
Każdy, kto kiedykolwiek coś budował lub remontował wie, że zakończenie robót zgodnie z planem graniczy z cudem. Może więc znajdziecie pociechę w tym, że mediolańską katedrę budowano przez pół tysiąclecia z okładem.
Świątynię poświęcono już w 1418 roku. Gdybyśmy mieli okazję obejrzeć tę pierwszą wersję, nie rozpoznalibyśmy w niej dzisiejszego Duomo. Składała się tylko z nawy głównej i absydy (to dzisiaj najstarsze części katedry), a jej fasada była prawie całkowicie pozbawiona ozdób.
Między XVII a XIX wiekiem powstał charakterystyczny las wieżyczek na dachu katedry.
Budowa katedry ciągnęła się przez wiele lat. I była festiwalem ambicji i próżności. Kolejni inwestorzy ego mieli na poziomie Kardashianów, a każdy chciał zostawić coś po sobie. Style i koncepcje budowli zmieniały się więc jak w kalejdoskopie. Najpierw miał być klasyczny ceglany budynek w stylu lombardzkim, potem projekt przerobiono na gotyk płomienisty. Za arcybiskupa Karola Boromeusza wznowiono prace nad katedrą, tym razem w stylu renesansowym. W XVII wieku powrócono do idei gotyckiej fasady, planowano nawet wzniesienie dwóch strzelistych wież. Prace to ruszały, to zamierały na lata, z powodu waśni, przyczyn technicznych lub braku pieniędzy. Klasyka.
Jak to często bywa, musiał pojawić się ktoś o naprawdę władczej osobowości, żeby popchnąć sprawy naprzód. Znalazł się Napoleon - akurat przebywał we Włoszech dokonując ich podboju. I to właśnie on w końcu 1805 roku kazał zakończyć prace na neogotycką fasadą. Spieszyło mu się, bo chciał się koronować na króla Włoch właśnie w Duomo, a koronować się na placu budowy jest raczej nieprestiżowo.
Pięcioro imponujących drzwi to już dodatek dwudziestowieczny, instalowano je bowiem od 1909 do 1965 roku. Zrobione są z brązu i przedstawiają sceny z życia Matki Boskiej, historie świętych związanych z Duomo i Mediolanem oraz dzieje katedry.
Najbardziej lubię się przyglądać wygłaskanym na złoto fragmentom i zastanawiać się, dlaczego akurat położenie na chwilę dłoni na łydce którejś z postaci ma przynosić szczęście. Jeszcze tych łydek nie rozgryzłam.
Niektóre detale katedry były wykańczane jeszcze w XX wieku. W 1965 roku otwarto ostatni portal, a dopiero w 1986 roku zdjęto niektóre belki rusztowania. Prace nad katedrą nie zostały jednak nigdy zamknięte. Fabbrica del Duomo pracuje cały czas, naprawiając stare i dodając nowe elementy.
"Katedra kradnie coś z każdego architektonicznego stylu i każdy z tych stylów niszczy" / John Ruskin
Nawet tak solidny budynek jak mediolańska katedra zagrożony jest pękaniem. Żeby ograniczyć wibracje terenu, pociągi linii metra nr 1, która przebiega blisko katedry, muszą w tym miejscu zwalniać. Władze miasta zamknęły też plac katedralny dla samochodów. Jest również ekologiczna nowinka: fasada została pokryta specjalną antysmogową powłoką, która sama się oczyszcza i usuwa z powietrza szkodliwe substancje.
Najniżej na fasadzie umieszczono wsporniki w kształcie ludzkich i zwierzęcych główek, przedziwnych fantastycznych stworzeń oraz motywów roślinnych. Jest ich 746 i żaden wzór się nie powtarza. Spróbujcie na przykład poszukać małej syrenki (nie, to nie ta od Andersena - jest starsza od duńskiego baśniopisarza). Gdzieś na fasadzie znajduje się też główka Mussoliniego, dla niepoznaki przystrojona w turban, bo włoski dyktator w dzisiejszych czasach jest jednak trochę obciachowy. Nie udało mi się jej znaleźć, w przeciwieństwie do główki Duce na dachu katedry.
Nie wiem, ilu na fasadzie Duomo jest świętych i męczenników, ale dużo. Niektórzy są podpisani na cokołach - wtedy sprawa jest prosta. Innych łatwo rozpoznać, bo wykonują czynności, dzięki którym stali się sławni: Dawid niesie pod pachą głowę Goliata, Kain zabija Abla, Ewa karmi Adama jabłuszkiem itp... Ale większość - to dla mnie zagadka. Nie znalazłam jeszcze żadnego opracowania, które nazywałoby wszystkie postaci zdobiące katedrę.
"Co za cudo! Tak wspaniałe, tak wzniosłe, tak wielkie! A jednocześnie tak delikatne, tak lekkie, tak pełne wdzięku! "/ Mark Twain
Zafascynowała mnie cała kolekcja ukrzyżowań (i wiem, że to brzmi jak z Monty Pythona). Można by na jej podstawie napisać poradnik dla sadystów-majsterkowiczów pt. „101 sposobów na umocowanie człowieka do słupa”.
"Rzeźby wyglądają, jakby wykonali je najniżej wykwalifikowani kamieniarze" / John Ruskin
Czasami postaci połączone są, nie wiem czy przypadkiem, w dość zabawne pary. Na przykład błogosławiony Samuele Marzorato wydaje się osłaniać przed czarem stojącej naprzeciwko kobiety (??) w obfitej draperii.
Święty męczennik Celsus jest tak piękny, że w dzisiejszych czasach mógłby z marszu zostać zatrudniony do reklam ciuchów Gucci. Zresztą zobaczcie sami:
Na prawej ścianie od wejścia można wypatrzyć samego Napoleona Bonaparte. Poznacie go natychmiast, choć jest chyba mocno sfotoszopowany - nie sądzę, by był tak piękny i smukły w rzeczywistości. To jedna z dwóch podobizn Napoleona w Duomo. Mediolańczycy postawili tę figurę podobno z wdzięczności za ukończenie fasady katedry.
Jeśli się dobrze przyjrzycie, zauważycie pewien intrygujący detal - młody władca jest przykuty do cokołu za kostkę żelaznymi kajdanami. Co ma ponoć przypominać o jego uwięzieniu najpierw na Elbie, potem na Wyspie Świętej Heleny.
Zanim wejdziecie do katedry, zadrzyjcie głowy. Na balkonie nad głównym portalem umieszczono dwie rzeźby o dziwnie znajomym wyglądzie. Ta symbolizująca Nowe Prawo (Legge Nuova) trzyma w dłoni pochodnię. Stare Prawo (Legge Vecchia) dzierży natomiast kamienne tablice. Rzeźby pochodzą z początków XIX wieku. Miejscowi twierdzą, że zainspirowały Frederika Augusta Bartholdiego, projektanta Statuy Wolności sprezentowanej przez Francuzów Amerykanom w 1876 roku. Może coś w tym jest? Wolność z Liberty Island na rzece Hudson rzeczywiście przypomina amalgamat Starego i Nowego Prawa.
Po obejrzeniu balkonika jeszcze nie wchodźcie do katedry, lecz przyjrzyjcie się panelowi na prawej ścianie od głównego portalu. Zauważycie na nim kilka dziwnych stworzeń: węże, smoki, coś w rodzaju mitycznej harpii oraz stwora przypominającego dinozaura. Ten ostatni jest tutaj gwiazdą numer jeden. Tak bowiem rzeźbiarz wyobrażał sobie słynnego lombardzkiego smoka.
Zwierz mieszkał ponoć nad nieistniejącym już dzisiaj jeziorem w okolicach miasta Lodi, zatruwał okolice paskudnym oddechem i pożerał niemowlęta (niezagrożone spożyciem dziewice mogły zatem spać snem sprawiedliwego). Rolę szewczyka Dratewki odegrał w tej historii Umberto, jeden z praprzodków rodziny Viscontich. A potem było z górki: skoro pradziadunio unicestwił potwora, rodzina nabyła praw do rządzenia miastem i umieściła sobie smoka w godle. Sentyment do mitycznego gada tli się zresztą w mediolańczykach do dzisiaj. W wielu miejscach w Mediolanie zobaczycie emblemat zwany przez miejscowych biscione, czyli smoka pożerającego dziecko. Jest nie tylko na murach starych pałaców i na zabytkowych fontannach, ale także w logo Interu i Alfa Romeo.
Mediolańskiemu wnętrzu brakuje smukłości katedry w Reims, finezji katedry w Wells czy świetlistości katedry w Amiens? Może i tak. Ale chyba nigdzie indziej nie miałam tak silnego poczucia, że oglądam coś niezwykle solidnego, onieśmielającego swoją potęgą, odwiecznego i trwałego.
"Katedra jest straszną porażką" / Oscar Wilde
Jeśli się dobrze przyjrzeć, wewnątrz jest trochę dziwnie. Na przykład u powały blisko wejścia wisi wielki jutowy wór. Rozglądajcie się więc uważnie chodząc po prawej nawie - ja wora nie zauważyłam, ale też go wtedy nie szukałam. Zawartość pakunku jest tajemnicą. I chyba lepiej, żeby tak zostało: wór ma bowiem spaść i się otworzyć dopiero w dzień Sądu Ostatecznego.
Rzeczy zadziwiających ciąg dalszy: czerwone światełko nad ołtarzem wskazuje miejsce, w którym przechowywany jest gwóźdź z Chrystusowego krzyża. Co roku w pierwszą sobotę przed 14 września gwóźdź wystawiany jest przez tydzień na ołtarzu, w ramach obchodów rytuału La Nivola.
W środku kościoła znajdziecie postać jak z horroru. Święty Bartłomiej trzyma swoją własną skórę, jak nonszalancki plażowicz prześcieradło kąpielowe. Przyczyna śmierci świętego? Raczej oczywista. Podobno na tej rzeźbie można się uczyć anatomii. Odarty ze skóry męczennik umieszczony był ponoć najpierw na zewnątrz kościoła, ale budził takie zainteresowanie, że przeniesiono go do wnętrza, gdzie rzeźbę można było obejrzeć z bliska.
Dość zabawny jest też napis na cokole: „Nie wyrzeźbił mnie Praksyteles, lecz Marco d’Agrate”. Żeby nie było przykrych wątpliwości.
Do nadawania witrażowemu szkłu intensywnego żółtego koloru służył barwnik otrzymywany z szafranu . Według legendy, w XVI wieku pewien pracujący przy budowie katedry chłopak chciał zrobić niezwykłe danie na wesele i dodał do ryżu szafranu. W ten sposób narodziło się żółciutkie risotto alla milanese.
Jak radzili sobie ludzie w czasach, kiedy zegarów i zegarków było jak na lekarstwo? W osiemnastowiecznym Mediolanie mogli przynajmniej łatwo się dowiedzieć, kiedy wybiło południe. Do określania tego momentu służył bowiem pewien sprytny wynalazek znajdujący się w katedrze.
Linię południka zaprojektowali w 1768 roku astronomowie z Accademia di Brera. Znajduje się ona w zachodniej części katedry, blisko wejścia, by można ją było obejrzeć bez zakłócania mszy. Przebiega ona przez podłogę katedry od prawej do lewej strony nawy, a kończy się na ścianie, przy znaku Koziorożca. Znajdziecie ją bez kłopotu, bo po obu stronach linii są intarsje ze znakami zodiaku.
Jak to wszystko działa? Wpadający przez otwór w fasadzie promień światła zatrzymuje się w słoneczne południe na znaku zodiaku przypisanym danemu miesiącowi. W dawnych czasach południk służył do regulowania miejskich zegarów. Kiedy światło słoneczne przecinało linię z brązu, uruchomiało to łąńcuchową reakcję machania chorągiewkami. Najpierw osoba z Duomo wychodziła na plac przed katedrą i machała do wieży w Palazzo dei Giureconsulti. Wyznaczony urzędnik machał wtedy do ekipy w Castello Sforzesco, która odpalała wystrzał z armaty. Dzięki temu wszyscy w mieście wiedzieli, kiedy wybiło południe.
Linia południka została wyznaczona z zadziwiającą precyzją. Zostało to zbadane w latach 70-tych przez grupę architektów i astronomów. Okazało się, że choć zmienił się azymut i poziom gruntu, promień słoneczny nadal pozwala ustalić słoneczne południe z dokładnością co do kilku sekund!
To chyba jasne: poważny obiekt turystyczny nie może się obejść bez ducha. W Duomo przechadza się Carlina, duch dziewczyny, która zaginęła niegdyś podczas spaceru na dachu katedry i nigdy więcej jej nie widziano. Można za to spotkać ją w dzisiejszych czasach, ale trzeba w tym celu wziąć w katedrze ślub. A wtedy, być może, na niektórych zdjęciach pojawi się kobieta ubrana na czarno, której nie rozpozna ani rodzina panny młodej, ani pana młodego. I dobrze - pojawienie się Carliny jest dobrą wróżbą.
Na dach można wyjechać windą lub wspiąć się po 251 stopniach. Raczej polecałabym schody, bo do windy stoi zwykle dość zniechęcająca kolejka. Dach ma osiem tysięcy metrów kwadratowych, więc zmieściłby się na nim porządny hipermarket. To doskonałe miejsce, żeby wreszcie dokładnie obejrzeć na przykład gargulce. O tych fascynujących stworach pisałam już wcześniej.
Wchodząc schodami, zauważycie statuetki gołębi. Ptaki te w chrześcijańskiej ikonografii często symbolizują Ducha Świętego. W tym wypadku sądzę jednak, że raczej chodzi o pierzastych poczciwców, których już nie można karmić na placu przed Duomo (mandat!) i które robią nam na głowy.
Wśród rzeźb łatwo znaleźć główkę słynnego dyrygenta Artura Toscaniniego, otoczoną wieńcem z liści i kiści winogron.
Jest tu też i Duce. Nieco dziwny, bo poddany wstydliwemu retuszowi po drugiej wojnie światowej. Znajdziecie go bez trudu, bo ma dwie głowy.
Część rzeźb jest stosunkowo nowa, czyli dwudziestowieczna. Poszukajcie na przykład walczących bokserów - to najsłynniejsi włoscy pięściarze Primo Carnera i Erminio Spalla. Nie pytajcie tylko, który jest który, bo nie wiem.
Spacerując po tarasach na pewno zauważycie też ornamenty niespotykane w klasycznych gotyckich katedrach, umieszczone na dachu Duomo po czasie odkryć Kolumba - na przykład te z motywem kolb kukurydzy lub kwiatów słonecznika.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zgodnie z tą jakże odkrywczą maksymą, Napoleon w niecały rok po tym, jak koronował się w Duomo, zapragnął umieścić swoją podobiznę wśród świętych na dachu. Był z tym pewien problem, bo świętego o imieniu Napoleon historia kościoła nie zna. Na szczęście znalazł się święty męczennik Neopolo z Aleksandrii, a to już niewielka różnica, prawda? Zwłaszcza, jeśli się niewyraźnie mówi. Ponieważ sprawa była polityczna, papież wyciągnął męczennika z otchłani niepamięci i ustalił dzień świętego na 15 sierpnia. Dzięki temu kamienny Napoleon mógł zostać umieszczony na wieżyczce na dachu świątyni.
Nad katedrą góruje Madonnina czyli Maryjka. Pokryta warstwą najprawdziwszego złota figura od 1769 roku czuwa nad Mediolanem. Czuwa też nad świątynią, bo złocista halabarda Madonny pełni rolę piorunochronu.
W 1774 roku Mediolańczycy doszli do następującego wniosku: ponieważ Madonna z Duomo pełni pełnoetatowo rolę Anioła Stróża, żaden budynek nie powinien zasłaniać jej widoku. Aż do lat 60-tych ubiegłego wieku działało więc prawo zabraniające budowania wież wyższych niż 108 metrów. Potem nastała jednak epoka drapaczy chmur i trzeba było jakoś temu sprostać. Postanowiono więc, że wszystkie przekraczające wysokość Duomo wieżowce w Mediolanie zwieńczone muszą być kopią Madonniny. I tak też się dzieje. Z dachu katedry widać na przykład wieżowiec Unicredit - i gdyby mieć dobrą lornetkę, dałoby się zauważyć wieńczącą go bliźniaczą Maryjkę.
Na koniec garść podróżniczych porad
• Chętnych do obejrzenia katedry nie brakuje, najlepiej więc kupić bilety z wyprzedzeniem. Oszczędzicie też wtedy sobie stania w czasami długaśnej kolejce do kasy biletowej na miejscu. Bilety do nabycia tutaj:
• Jeśli macie niewiele czasu, skoncentrujcie się na zwiedzaniu dachu katedry. To najbardziej niezwykła część wycieczki do Mediolanu.
• Najlepszy czas na zwiedzanie to ranek (mniej ludzi) oraz czas na krótko przed zachodem słońca (piękne światło do zdjęć). Dachy można zwiedzać o każdej porze roku. Ja byłam raz w zimie, raz w lecie, za każdym razem było fanstastycznie. Dach bywa zamykany, kiedy jest wyjątkowo paskudna pogoda, czyli w sezonie raczej rzadko. Odradzałabym też oglądanie dachu Duomo latem w godzinach największego upału i nasłonecznienia.
• W Duomo obowiązuje dress code jak w większości włoskich kościołów: kobiety muszą mieć zakryte ramiona (w razie czego w kościele można wynająć narzutkę) i nogi po kolana, mężczyźni nie wejdą w krótkich szortach (takie do kolan mogą być).
• Katedra jest czynna od 9 do 19, ale sprawdzajcie koniecznie przed zwiedzaniem godziny otwarcia.
• Bilet Cathedral jest najtańszy (6 euro), ale po pierwsze, można go użyć wyłącznie w środy i po drugie, nie wejdziecie z nim na tarasy na dachu.
• Bilet Culture Pass (10 euro) zapewnia wstęp do katedry, bez tarasów na dachu. Nie działa w środy.
• Bilet Duomo Pass obejmuje zwiedzanie wnętrza i dachu katedry, krypty św. Karola, strefy archeologicznej, a także znajdującego się na tyłach Palazzo reale kościoła San Gottardo oraz Museo del Duomo w Palazzo Reale. Do wyboru jest Duomo Pass Stairs (15 euro, wejście schodami, wpuszczają do 18.10) lub Duomo Pass Lift (20 euro, wjazd windą, ostatnie wejście 16.10)
• Można kupić bilety tylko na zwiedzanie tarasów Duomo Rooftops (schody za 10 euro, winda za 15 euro, winda bez kolejki za 24 euro).
• Opcja luksusowa to bilet Fast Track Pass (28 euro) - wejdziecie z nim bez kolejki do windy na tarasy. Jest drogi. Ale w pełni sezonu kolejka do windy zwala czasem z nóg.
• Nawet jeśli macie bilet na windę, może on obejmować wyłącznie wjazd. Możliwe, że zejść trzeba będzie po schodach.
• Dzieci do piątego roku życia wchodzą bezpłatnie, starsze dzieci i młodzież do 18 lat płacą połowę ceny. Nie zapomnijcie zabrać na wszelki wypadek dokumentu potwierdzającego wiek dziecka.
• Duomo Museum, znajdujące się poza budynkiem katedry, przy Piazza del Duomo 12 (budynek Palzzo Reale), jest zamknięte w środy. Zobaczycie w nim kolekcję rzeźb i witraży pochodzących z duomo, dowiecie się sporo o historii katedry.
Commentaires