top of page

Bolonia dla wtajemniczonych

  • Zdjęcie autora: Katarzyna Stachowicz
    Katarzyna Stachowicz
  • 17 sie
  • 13 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 19 sie

Nie powala urodą. Jej najsłynniejsza atrakcja turystyczna została zamknięta, bo grozi zawaleniem. Czas wolny spędzicie oglądając stół do sekcji zwłok i gipsowe modele macic. A na obiad dostaniecie pępek. Zachęciłam?

 

Od złej wiadomości już zaczęłam: Bolonia nie jest ładna. A w każdym razie nie mieści się moim zdaniem w klasycznych włoskich standardach piękna. Dodam, że inne miasta mają przydomki Serenissima (Najjaśniejsza), Eterna (Wieczna), Bella (wiadomo). A Bolonia? Bolonia jest Rossa, Grassa i Dotta. Czerwona, Tłuściutka i Uczona. Nie ma nic o urodzie, nieprawdaż?

Tam będziecie z wielką przyjemnością spacerować. Jeden z portyków w centrum miasta.  Zdj. Maria Laura Catalogna/Pexels
Tam będziecie z wielką przyjemnością spacerować. Jeden z portyków w centrum miasta. Zdj. Maria Laura Catalogna/Pexels

Jest też wiadomość dobra: Bolonia jest fascynująca. Trochę tak jak z ludźmi - znacie na pewno osoby powalającej urody, z którymi nie da się zamienić dwóch dłuższych zdań. Oraz osoby, które nie nadawałyby się na okładkę modowego pisma, ale i tak emanują pięknem.

Bolonia pojawia się ostatnio w zestawieniach najbardziej niedocenionych włoskich miast. Co oznacza, że lada moment zostanie zalana przez turystów.  Radzę zatem pospieszyć się ze zwiedzaniem. Zdj. Clarissa Vannini/Pixabay
Bolonia pojawia się ostatnio w zestawieniach najbardziej niedocenionych włoskich miast. Co oznacza, że lada moment zostanie zalana przez turystów. Radzę zatem pospieszyć się ze zwiedzaniem. Zdj. Clarissa Vannini/Pixabay

W porównaniu z monumentalnym Rzymem, napchaną sztuką Florencją, obezwładniającą urodą Wenecją, buntowniczym Neapolem i awangardowym Mediolanem Bolonia odpada w przedbiegach. Namawiam Was jednak do wzięcia tego miasta pod uwagę w urlopowych planach. Z kilku przyczyn. Nie ma tu dużo turystów. Jest niezła baza noclegowa. Miasto słynie z pysznego jedzenia, ma bogate życie kulturalne i niesamowite muzea. Można też do Bolonii pojechać w dowolnej porze roku i nie cierpieć z powodu pogody.

Gdyby włoskie miasta były siostrami, Wenecja byłaby najpiękniejsza, Mediolan miałaby najlepsze ciuchy, Florencja najbarwniejszy charakter, a Bolonia – najlepsze wykształcenie.

Nie opiszę Wam wszystkich godnych zwiedzania kościołów, pałaców i ogrodów. Opiszę to, co wydało mi się wyjątkowe. I postaram się Was przekonać, że Rossa, Grassa i Dotta to zalety.

Czerwień jest czernią tego sezonu, czyli to, co najmodniejsze w Bolonii. Zdj. 19306/Pixabay
Czerwień jest czernią tego sezonu, czyli to, co najmodniejsze w Bolonii. Zdj. 19306/Pixabay

La Rossa, czyli czerwone miasto

Wyglądałaby o niebo lepiej, gdyby zbudowano ją z marmuru. Albo chociaż z pięknie odbijającego światło piaskowca. Co jednak robić, gdy w okolicy jedynym łatwo dostępnym materiałem budowlanym jest glina? Budowniczowie Bolonii przekuli ograniczenie w atut. Nie tworzyli lepianek - nauczyli się za to produkować cegły.

Zaułek w starym włoskim mieście
Bolońska architektura to opowieść o cegle. W różnych odcieniach, od jasnożółtego po prawie fioletowy.

Większość budowli w mieście zrobiona jest z cegieł. Marmur i inne kamienie używane były tylko do dekoracji. Bolonia miała też własną szkołę rzemieślników produkujących ornamenty z terrakoty. Chodząc po mieście rozglądajcie się więc uważnie, a odkryjecie świetne rzeczy na fasadach budynków.

Czerwona baza plus eleganckie dodatki. Zdj. Victor Moragriega/Pexels
Czerwona baza plus eleganckie dodatki. Zdj. Victor Moragriega/Pexels

Pierwszą osadę w tym miejscu zbudowali najprawdopodobniej Etruskowie. Nadali jej nazwę Felsina. W drugim stuleciu p.n.e. Rzymianie założyli tu kolonię i nazwali ją Bonnonia. Połączone drogami handlowymi z Arezzo i Akwileją miasto miało tylu mieszkańców, ilu ma dzisiejszy Augustów. Miało też łaźnie, teatr i świątynię (nadal jak dzisiejszy Augustów, minus łaźnie).

Na początku naszej ery Bolonię zniszczył pożar. I nie zgadniecie, kto odbudował miasto ze zgliszczy. Największy podpalacz w historii, czyli Neron.
Kapitel kolumny na krużganku w Bazylice św. Stefana. Chyba każdy ważny etap w historii Bolonii przetrwał w jej zabytkach.
Kapitel kolumny na krużganku w Bazylice św. Stefana. Chyba każdy ważny etap w historii Bolonii przetrwał w jej zabytkach.

Złota epoka Bolonii to czasy świętego Petroniusza, czyli piąty wiek naszej ery (praprapradziadek Mieszka I urodził się mniej więcej w tym czasie). Petroniusz zbudował klasztor św. Stefana, wzorowany na Bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Po licznych przebudowach podobieństwo już jest raczej nieaktualne. Kościół św. Stefana jest dziś częścią kompleksu Sette Chiese (Siedem Kościołów).

Dziedziniec Piłata z kompleksie Sette Chiese, z widokiem na Bazylikę Grobu Pańskiego z V wieku. Zdj. Wierszoklet, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons.
Dziedziniec Piłata z kompleksie Sette Chiese, z widokiem na Bazylikę Grobu Pańskiego z V wieku. Zdj. Wierszoklet, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons.

Pod koniec XIII wieku Bolonia była już tak duża jak dwa dzisiejsze Augustowy. W tamtych czasach oznaczało to, że mieściła się w pierwszej dziesiątce największych europejskich miast.

Leandro Alberti, Deca seconda delle Historie di Bologna, 1590, Public domain, via Wikimedia Commons.
Leandro Alberti, Deca seconda delle Historie di Bologna, 1590, Public domain, via Wikimedia Commons.

W historii Bolonii przeplatają się okresy, kiedy miasto było niezależne, pod wpływem Mediolanu lub państwa kościelnego (bolończycy wszczynali regularnie bunty przeciwko władzy papieży). Napoleon włączył ją do Republiki Cispadańskiej i Cisalpińskiej, potem znalazła swoje miejsce w Królestwie Włoch.

napis na ceglanym murze
Pamiętacie, gdzie najbardziej nie chciał latać Yossarian z Paragrafu 22? Właśnie nad Bolonię, w której zbiegały się niemieckie linie komunikacyjne i zaopatrzeniowe.

Najnowsza historia zapisana jest na murach, zachowały się bowiem oznaczenia wejść do schronów. Korzystali z nich mieszkańcy Bolonii w 1943 roku, podczas alianckich nalotów na miasto.

Najbardziej typowy element architektury Bolonii widać z daleka. Zdj. Roberto Castano/Pexels.
Najbardziej typowy element architektury Bolonii widać z daleka. Zdj. Roberto Castano/Pexels.

Kiedyś było w mieście 180 wież, dziś zostało około dwudziestu. Liczą się przede wszystkim dwie najsłynniejsze, czyli Asinelli i Garisenda.

Schody w wieży Asinelli kiedyś mnie pokonały. Nawet nie zdążyłam się zasapać - tak się trzęsły, że bałam się po nich wejść.  Zdj. Francesco Lusignano/Pixabay.
Schody w wieży Asinelli kiedyś mnie pokonały. Nawet nie zdążyłam się zasapać - tak się trzęsły, że bałam się po nich wejść.  Zdj. Francesco Lusignano/Pixabay.

Wieża Asinelli ma 97 metrów wysokości, Garisenda - „tylko” 48 (to nadal 16 pięter). Na wieżę Asinelli do niedawna można było się wspiąć (498 stopni). Teraz już nie można, bo wieża jest bezterminowo w konserwacji, która ma zapobiec jej zawaleniu.

Model miasta z Museo civico medievale, zdj. AnetaMalinowska, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons
Model miasta z Museo civico medievale, zdj. AnetaMalinowska, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Patrząc na starą makietę miasta można dojść do wniosku, że Bolonia wyglądała kiedyś jak urodzinowy tort stulatka. W XII i XIII wieku posiadanie własnej wieży było najwyraźniej czymś podobnym jak dzisiaj posiadanie apartamentu na 30 piętrze. Lub raczej wypasionego schronu, bo wieże nie służyły do mieszkania, lecz miały pomóc przetrwać najazd wrogów.

Idealne miejsce na spacery, przy każdej pogodzie. Zdj. Hub JACQU/Pexels.
Idealne miejsce na spacery, przy każdej pogodzie. Zdj. Hub JACQU/Pexels.

Druga charakterystyczna cecha Bolonii? Widoczne wszędzie portyki. Liczą sobie 62 kilometry długości (z czego 40 kilometrów w centrum historycznym), więc podczas spacerów nie grozi Wam ani udar słoneczny, ani przemoknięcie.

W wielu podcieniach funkcjonują bardzo przyjemne restauracje i kawiarnie.
W wielu podcieniach funkcjonują bardzo przyjemne restauracje i kawiarnie.

Skąd się wzięły portyki? Z patodeweloperki. Było tak: kiedy w mieście zaczął działać uniwersytet, nadciągali do niego studenci. I zrobiło się jak ostatnio w Holandii. Czyli miejsca na uczelniach były dostępne, ale zakwaterowanie - już nie bardzo.

Ponieważ miasto nie jest z gumy, a biznes na studentach chciałby robić każdy, właściciele domów zaczęli nadbudowywać pięterka zajmujące przestrzeń nad ulicą. Groziło to katastrofami budowlanymi, więc władze miejskie nakazały owe balkoniki wspierać na kolumnach.

Portyk San Luca jest najdłuższy na świecie. Ma 666 arkad i prawe cztery kilometry długości. Łączy centrum miasta z sanktuarium Madonna di San Luca. Budowano go przez ponad stulecie (1674-1793).
Podcienia w starym mieście
Od XIII wieku prawo nakazywało wznoszenie portyków przed domami mieszkalnymi. Portyk miał mieć wysokość nie mniejszą niż 270 cm, by można było przejechać pod nim konno.

Serce miasta to Piazza Maggiore. Przy placu stoi trzynastowieczny Palazzo del Podestà, czyli siedziba miejskich władz. W podcieniach wypatrzycie dziwnie zachowujących się ludzi - wypróbowują oni działanie średniowiecznego telefonu.

Na Piazza Maggiore zwykle jest tłum ludzi. Bolonia jest może jeszcze mało popularna turystycznie, ale studiuje w niej mnóstwo młodych osób. Zdj. Alex1965/Pixabay
Na Piazza Maggiore zwykle jest tłum ludzi. Bolonia jest może jeszcze mało popularna turystycznie, ale studiuje w niej mnóstwo młodych osób. Zdj. Alex1965/Pixabay

Jak to działa? Trzeba stanąć przodem do ściany w narożniku i coś cicho powiedzieć. Osoba stojąca w przeciwległym narożniku to usłyszy. Ten wynalazek z czasów wielkich epidemii przypomina konferencje na Zoomie w epoce covidu: księża spowiadali chorych zachowując społeczny dystans.

Autorem podobizny boga morza jest szesnastowieczny artysta-manierysta Giambologna. Zdj. DEZALB/Pixabay
Autorem podobizny boga morza jest szesnastowieczny artysta-manierysta Giambologna. Zdj. DEZALB/Pixabay

Obok pałacu możecie obejrzeć fontannę przedstawiającą Neptuna. Nie będę Wam opowiadać o jego palcu, który zmienia się zupełnie inną część ciała, jeśli popatrzeć na rzeźbę pod odpowiednim kątem. Dla ciekawych podpowiedź: trzeba odnaleźć ciemną płytę na Piazza Maggiore (zwaną pietra della vergogna, czyli kamieniem wstydu), stanąć na niej i podziwiać widoki. Wspomnę za to, że trójząb na logo Maserati jest zapożyczony od bolońskiego Neptuna.

Dwukolorowa fasada bazyliki w Bolonii
Fasada wygląda jak sklejona z dwóch różnych kościołów. Nic w tym dziwnego, bo była kilkakrotnie przeprojektowana, ale nigdy nie została dokończona.

Budowa bazyliki św. Petroniusza, siódmej co do wielkości świątyni w Europie, ruszyła pod koniec XIV wieku. Nowy kościół miał być komunikatem dla papieża: jesteśmy niezależni, więc wybudujemy sobie świątynię większą od bazyliki św. Piotra. W ten śmiały projekt zaangażowany miał być każdy mieszkaniec - należało dołożyć pieniądze, materiał budowlany lub pracę. Postanowiono nawet obciążyć dodatkowym podatkiem lokalne prostytutki. Pieniędzy jednak wciąż brakowało, więc budowa się ślimaczyła. Pod koniec XV wieku prace przerwano. Na bardzo kategoryczne życzenie papieża, który w końcu zorientował się, że Bolończycy pozwalają sobie na zbyt wiele.

Stary rzeźbiony ołtarz
Nastawa ołtarzowa z pozłacanego drewna w kaplicy Trzech Królów.

Warto wejść do środka z co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, znajduje się tu najdłuższy funkcjonujący południk na świecie. Zainstalował go w 1655 roku Gian Domenico Cassini, który wykładał astronomię na tutejszym uniwersytecie. Działanie południka jest proste: promień słońca wpada przez otwór w sklepieniu i oświetla punkt na posadzce wyznaczający słoneczne południe. Otworek w sklepieniu lewej nawy wypatrzycie bez problemu, bo oznaczony jest symbolem słońca. O takim ↓↓↓

Z lewej południk, z prawej: otwór w sklepieniu. W zależności od pory roku, słoneczny promienień pada na różnych odcinkach linii – bo słońce znajduje się na różnych wysokościach nad horyzontem.
Z lewej południk, z prawej: otwór w sklepieniu. W zależności od pory roku, słoneczny promienień pada na różnych odcinkach linii – bo słońce znajduje się na różnych wysokościach nad horyzontem.

Po drugie, ściany bazyliki ozdobione są wspaniałymi malowidłami. Waszej uwadze polecam zwłaszcza piętnastowieczne freski Giovanniego da Modena, w bocznej kaplicy Trzech Królów (dei Re Magi).

Kościół ma 22 kaplice boczne. Nie wszystkie można zwiedzać.
Kościół ma 22 kaplice boczne. Nie wszystkie można zwiedzać.

Kaplicę można oglądać tylko zza barierki. Po uiszczeniu drobnej opłaty wpuszczą Was nieco dalej, ale nadal będziecie tkwić za barierką. Wszelkie próby wychylenia się poza zasieki wywołują surową reprymendę strażnika pilnującego wnętrza bazyliki.

Piekielna wizja Giovanniego da Modena.
Piekielna wizja Giovanniego da Modena.

Nie wiem, czy nerwowość stróżów świątyni wywołuje fakt, że fresk jest bardzo cenny i nie należy do niego wpuszczać gapiów, czy raczej treść dzieła. Przyglądając mu się wnikliwie - a zwłaszcza części przedstawiającej potępionych w piekle - zrozumiecie, dlaczego przed wejściem do kościoła stoi zawsze wóz opancerzony z ekipą karabinierów. Rozwiązanie tej zagadki potraktujcie jako zachętę do zwiedzenia bazyliki.

W 2005 roku miejscowej policji udało się udaremnić próbę wysadzenia kościoła przez islamskich fundamentalistów.
W 2005 roku miejscowej policji udało się udaremnić próbę wysadzenia kościoła przez islamskich fundamentalistów.

Bazylika św. Petroniusza, Piazza Maggiore, otwarta codziennie od 8.30 do 13.30 oraz od 15.00 do 18.30. Wejście do kościoła jest bezpłatne. Jeśli chcecie zobaczyć z bliska kaplice Trzech Królów, św. Sebastiana i Św. Wincentego, będziecie musieli kupić bilet (5 euro lub 3 euro ulgowy).


Wnętrze kościoła obejrzycie tutaj:


Stara rzeżba przedstawiająca dwie krzyczące kobiety
Dawna siedziba średniowiecznego bractwa opiekującego się chorymi i umierającymi, przebudowana została pod koniec XVII wieku. Kościół Santa Maria della Vita jest więc barokowy, ale w środku znajdziecie jedno z najciekawszych dzieł renesansu.

Krzyk kamienia, tak o tych rzeźbach pisał Gabriele d’Annunzio. Co do kamienia się pomylił, bo postaci zrobione są z terrakoty. Co do krzyku - bynajmniej. O czym przekonacie się wchodząc do kościoła Santa Maria della Vita. W grupce siedmiu postaci jest pewna teatralność, choć i tak patrząc na nie czułam się niezręcznie, jakbym weszła z butami w sam środek czyjegoś nieszczęścia.

Grupa figur z terrakoty
Leżący Jezus, a wokół, od lewej do prawej: Nikodem, Salome, Maria Matka Boża (załamuje ręce), św. Jan Ewangelista (płacze z dłonią na podbródku), Maria Kleofasa (z dłońmi wyciągniętymi do przodu), Maria Magdalena (krzyczy u stóp Chrystusa). Mieszczanie z Calais Rodina to przy nich wzór opanowania.

Nie wiadomo, kto te rzeźby zamówił, ani kiedy dokładnie zostały stworzone - gdzieś pomiędzy 1463 a 1490. Wiemy natomiast, że ich autorem jest Niccolò dell’Arca.

Santuario di Santa Maria della Vita, Via Clavature 8/10, otwarte codziennie od 10 do 18.30. Bilet kosztuje 8 euro, ulgowy 5 euro.

Dłonie figur z terrakoty
Jeśli dłonie miałyby mimikę, wyglądałoby to właśnie tak.

Bolonia jest czerwona także ze względu na dominującą opcję polityczną. Ma reputację najbardziej prosocjalistycznego miasta we Włoszech, a jej mieszkańcy od wielu dziesięcioleci wybierają lewicowych burmistrzów. Ale to zupełnie inna historia.


Stare książki na półce biblioteki
Jednym z największych skarbów Bolonii jest wiedza. I jak tu jej nie kochać?

La Dotta, Bolonia uczona i ucząca

1088 rok to data umowna, bo nie zachowały się żadne potwierdzające ją dokumenty. Historycy są jednak zgodni: w tym roku istniał w Bolonii ośrodek uczący prawa. I zarazem pierwszy zachodni uniwersytet. Samo słowo jeszcze nie istniało, szkoła nazywała się więc Alma Mater Studiorum.

Stara szafa biblioteczna
Szafy w Bolonii miewają bardzo ciekawą zawartość. I tylko czasem chodzi o książki.

Tam, gdzie dzisiaj znajduje się Archiginnasio, czyli dawna siedziba uniwersytetu, od początku XIII wieku funkcjonowały liczne szkoły prawa, w wielu osobnych budynkach. Postanowiono zebrać je pod jednym dachem, a nową instytucję wybudowano w tempie turbo: prace trwały od 1563 do 1565 roku. Budynek Archiginnasio był siedzibą uniwersytetu do 1803 roku. Wtedy przeniesiono uniwersytet do lokalizacji, którą zajmuje do dzisiaj.  W 1838 roku urządzono w Archiginnasio bibliotekę, posiadającą jeden z najbogatszych historycznych księgozbiorów na świecie. Niestety, do pomieszczeń bibliotecznych turyści nie mają wstępu.

Na Uniwersytecie studiuje sto tysięcy studentów na 23 wydziałach. Uczelnia ma 68 instytutów. Studenci i profesura mają dostęp do 93 bibliotek.
Sufit korytarza z freskami przedstawiającymi herby
Hall of Fame: korytarze i sklepienia pokrywają herby profesorów i uczniów szacownej uczelni. Jest ich sześć tysięcy.

Książki sobie, ale i tak najatrakcyjniejszą częścią kompleksu jest sala do sekcji zwłok. Można ją zwiedzać. Mieści się na pierwszym piętrze, a jej centralny punkt stanowi biały marmurowy stół.  Zwróćcie też uwagę na dwóch nieszczęśników podtrzymujących baldachim nad katedrą lektora.

Stara sala do lekcji anatomii
Drewniane posągi osób pozbawionych skóry to dzieło Ercole Lelliego, osiemnastowiecznego ceroplasty, czyli specjalisty od modeli anatomicznych.

Przeprowadzane tu sekcje zwłok miały cel dydaktyczny. Procedura była kontrolowana przez przedstawiciela Inkwizycji, który przez dyskretne okienko obserwował, czy nie zachodziły tu akty bezbożne i w razie czego przerywał lekcję anatomii.

Sala dello Stabat Mater e Teatro Anatomico, piazza  Galvani 1.

Otwarte od poniedziałku do soboty, w godz. 10.00 -17.40. Godziny zwiedzania z przewodnikiem sprawdzajcie w Internecie. Bilety w cenie 10 euro (wejście plus audioprzewodnik) lub 12 euro (wizyta z przewodnikiem) kupicie na bolognawelcome.com

Stary drewniany sufit z kasetonami i fgurami
Na kasetonowym suficie możecie poszukać Apollina (boga Słońca i patrona medycyny) i krążących wokół niego 14 znaków zodiaku. Medycyna i astronomia były ze sobą powiązane.

Dzisiejsza siedziba uniwersytetu znajduje się w innej części miasta niż Archiginnasio. To wielki kompleks mieszczący biura, sala wykładowe i biblioteki. Oraz muzeum Palazzo Poggi, w którym można spędzić cały dzień. 

Stare tablice drukarskie przedstawiające rośliny i zwierzęta
Drewniane tablice drukarskie wyglądają jak nadgryzione przez korniki skamieliny.

Ulisse Aldrovandi, którego zbiory obejrzycie w muzeum, zajmował się kolekcjonowaniem świata. Dosłownie. Jego kolekcja obejmuje osiemnaście tysięcy eksponatów: składają się na nią wypchane zwierzęta, siedem tysięcy roślin oraz czternaście szaf z tablicami ksylograficznymi do drukowania ilustracji w siedemnastu tomach encyklopedii. 

Tak sobie wyobrażam dekoracje w bibliotece Kapitana Nemo na pokładzie Nautilusa.
Tak sobie wyobrażam dekoracje w bibliotece Kapitana Nemo na pokładzie Nautilusa.

Luigi Ferdinando Marsili, podobnie jak Ulisse Aldrovandi, fascynował się historią naturalną i katalogowaniem przyrody. Miał wielką kolekcję zakonserwowanych morskich stworzeń. O ichtiologii pojęcie mam mizerne, ale oczarował mnie ten egzemplarz, którzy przypomina spreparowany uśmiech Kota z Cheshire.↓↓↓

Nie wiem, do jakiej ryby należały te szczęki. I tak uważam, że to uśmiech bez kota, jakże rzadziej spotykany niż kot bez uśmiechu...
Nie wiem, do jakiej ryby należały te szczęki. I tak uważam, że to uśmiech bez kota, jakże rzadziej spotykany niż kot bez uśmiechu...

Poszukajcie też koniecznie sali z fascynującą kolekcją położniczą. W osiemnastym stuleciu położnictwo stało się pełnoprawną dziedziną medycyny, a od połowy wieku nauczano tego przedmiotu w bolońskim Istituto delle Scienze. Na zajęcia przychodzili lekarze położnicy i kobiety zajmujące się akuszerką. Nie myślcie sobie jednak, że funkcjonowały one na równych prawach z resztą studentów. Do pomieszczeń, w których odbywały się lekcje położnictwa prowadziły boczne drzwi, z dala od wejścia dla studentów i profesury innych wydziałów. No jasne.  

Na Uniwersytecie Bolońskim studiowali między innymi Mikołaj Kopernik, Dante Alighieri, Francesco Petrarka, Jan Kochanowski i Umberto Eco.
Medycyna jest piękna. Do takiego wniosku doszłam stojąc przed tą szafą.
Medycyna jest piękna. Do takiego wniosku doszłam stojąc przed tą szafą.

Modele dzieci w macicach wyglądają jak tajemnicze kokony z filmu science-fiction. To pomoce dydaktyczne: ułatwiały zrozumienie kobiecej anatomii, pozwalały prześledzić rozwój płodu, ukazywały patologie ciąży i porodu.

Jest w nich rozczulająca kiczowatość, jak w dzieciach-truskawkach fotografowanych niegdyś przez Anne Geddes.
Jest w nich rozczulająca kiczowatość, jak w dzieciach-truskawkach fotografowanych niegdyś przez Anne Geddes.

W sąsiedniej sali są do obejrzenia anatomiczne modele Ercole Lelliego, mistrza ceroplastyki z XVIII wieku. Lelli używał naturalnych ludzkich szkieletów, które oblepiał woskiem.

stara szafa z modelami anatomicznymi
Ercole Lelli namalował swój autoportret w połowie XVIII w. Na górze: szafy z modelami anatomicznymi jego autorstwa.

W osiemnastym wieku dostęp do ciał do sekcji zwłok był ograniczony, przydawały się więc dobrze zrobione anatomiczne figury. Modele ciał i narządów robiono z wosku, kości słoniowej, brązu, gipsu i drewna, a specjaliści z Bolonii cieszyli się renomą w całej Europie. Małżeństwo ceroplastyków Morandi - Manzolini miało status niemalże gwiazdorski. Para specjalizowała się w modelach narządów zmysłów, układu moczowo rozrodczego oraz układu krwionośnego. Strach pomyśleć, o czym rozmawiali przy kolacji.

Giovanni Manzolini, który uczył się od Ercole Lelliego, część swojej wiedzy przekazał żonie, Annie Morandi. Anna Morandi, autoportret, 1750-60, oraz popiersie Giovanniego Manzoliniego, przed 1755. Anna z mózgiem, Giovanni z czymś strasznym.
Giovanni Manzolini, który uczył się od Ercole Lelliego, część swojej wiedzy przekazał żonie, Annie Morandi. Anna Morandi, autoportret, 1750-60, oraz popiersie Giovanniego Manzoliniego, przed 1755. Anna z mózgiem, Giovanni z czymś strasznym.

Museo di Palazzo Poggi, via Zamboni 33, www.sma.unibo.it/museopoggi

Otwarte od wtorku do soboty w godz. 10.00-16.00, w soboty niedziele i święta od 10.00 do 18.00. Bilety w cenie 7 euro kupicie na www.midaticket.it


stary anatomiczny model ucha
Ucho w koszyczku kojarzy mi się z pierożkami dim sum i filmem Blue Velvet. Trudno to odzobaczyć.

Jeśli jeszcze Wam mało gipsowych macic, oczu i nerek, zajrzyjcie do Museo di Cere Anatomiche Luigi Cattaneo. O ile Palazzo Poggi prezentuje modele w wersji light, to tutaj jest grubo, o czym uprzedzam osoby o wrażliwych żołądkach. Wizyta w tym muzeum odjęła mi apetyt na dłuższy czas, co w kontekście wysokokalorycznych rozkoszy oferowanych przez Tłuściutką Bolonię może być korzystne.

Przekroje mózgu oraz deformacje noworodków. Tu straciłam pewność co do wielkiej urody medycyny.
Przekroje mózgu oraz deformacje noworodków. Tu straciłam pewność co do wielkiej urody medycyny.

Zafascynowała mnie grupa figurek przedstawiająca lekcję położnictwa: profesor Giovanni Antonio Galli objaśnia akuszerkom ułożenie dziecka w brzuchu matki, używając do tego urządzenia zwanego maszyną porodową.

Mauro Mazzali, Lekcja położnictwa, 2004. Lekcja jest fikcyjna, bo w rzeczywistości nie przeprowadzano pokazów medycznych podczas porodu.
Mauro Mazzali, Lekcja położnictwa, 2004. Lekcja jest fikcyjna, bo w rzeczywistości nie przeprowadzano pokazów medycznych podczas porodu.

W muzeum natkniecie się na szafy pełne czaszek. Luigi Calori, profesor anatomii na Uniwersytecie Bolońskim i dyrektor Muzeum Anatomicznego przy Instytucie Anatomii w Bolonii w drugiej połowie XIX wieku, zebrał kolekcję dwóch tysięcy (!) czaszek ludzi z całego świata. Eksponaty te pomagały studiować kraniologię, czyli dziedzinę anatomii porównawczej zajmującą się budową czaszki u człowieka i małp z rzędu naczelnych.

Taka szafa mogłaby być koszmarem sennym Hamleta.
Taka szafa mogłaby być koszmarem sennym Hamleta.

Czaszki zebrane przez Caloriego badał potem Cesare Lombroso, uważany za twórcę antropologii kryminalnej. Wysnuł zdumiewające wnioski. Na przykład taki, że czaszki ludzi skłonnych do zbrodni przypominają czaszki małp w dużo większym stopniu niż czaszki praworządnych obywateli. Lombroso rozwijał swoje teorie oglądając czaszki prostytutek, geniuszy, polityków itp. Dzisiaj jego budzące grozę teorie mogą co najwyżej działać jako przestroga.

Pierwsza kara: obcięto im głowy. Druga kara: siedzą latami w szafie u Luigiego Cattaneo.
Pierwsza kara: obcięto im głowy. Druga kara: siedzą latami w szafie u Luigiego Cattaneo.

Museo di Cere Anatomiche Luigi Cattaneo, Via Irnerio 48. www.sma.unibo.it

Otwarte od wtorku do piątku od 10 do 13 (czerwiec), od środy do niedzieli w godz. 9.00-13.00 (lipiec i sierpień), od wtorku do piątku w godz. 9-13.00 (od 1 września do 31 maja). Wstęp wolny.

Jedna ze świetnych bolońskich lodziarni. Na pociechę po zwiedzaniu kolekcji anatomiczych.
Jedna ze świetnych bolońskich lodziarni. Na pociechę po zwiedzaniu kolekcji anatomiczych.

La Grassa, czyli szlag trafił dietę

W czternastym wieku w mieście było ponoć 150 oberży i 50 hoteli. Tradycje gastronomiczno-hotelarskie są tu więc dobrze rozwinięte. Bolońskie specjalności? Różowiutka mortadela, panierowany kotlet z surową szynką i parmezanem zwany cotoletta peroniana, smażone na chrupiąco kluseczki crescentini, słodkie ciasto na bazie ryżu.

Tradycyjna bolońska kuchnia nie jest dla wegan: opiera się na wieprzowinie, przetworach mlecznych i jajkach.
Tradycyjna bolońska kuchnia nie jest dla wegan: opiera się na wieprzowinie, przetworach mlecznych i jajkach.

Czy w Bolonii zjecie spaghetti bolognese? Bynajmniej. Chociażby dlatego, że Włosi nie jadają wąskiego makaronu z mięsnymi sosami. Spaghetti z bolońskim sosem to odpowiednik pizzy z ananasem, czyli obraza boska. Żeby nie drażnić lokalsów zamiast spaghetti bolognese zamawiajcie zatem tagliatelle al ragù.

Najlepszym miejscem na zapoznanie się z lokalnymi specjałami są sklepy spożywcze znajdujące się przy via delle Pescherie Vecchie i via delle Clavature.
Najlepszym miejscem na zapoznanie się z lokalnymi specjałami są sklepy spożywcze znajdujące się przy via delle Pescherie Vecchie i via delle Clavature.

Najsłynniejszym daniem kojarzonym z Bolonią są tortellini, obłe pierożki nadziewane mięsem i w klasycznej wersji podawane w rosole (tortellini in brodo). Wzorcowy przepis opracowany przez Confraternità del Tortellino (bo istnieje specjalne bractwo pod wezwaniem pierożka) przechowuje miejska Izba Handlu.

Łany tortellini przy via delle Clavature. I zapomnijmy o glutenie.
Łany tortellini przy via delle Clavature. I zapomnijmy o glutenie.

Bolończycy twierdzą, że kształt tortellini wzorowany jest na pępku Wenus. Skąd to się wzięło? Ano, z żartu. Pod koniec XIX wieku Giuseppe Ceri napisał parodię pewnego poematu. W jego wersji do oberży w miejscowości Castelfranco Emilia zawitała incognito sama bogini Wenus. Oberżysta zaskoczył damę w kąpieli. Uroda jej pępka tak go zachwyciła, że spróbował oddać jego kształt za pomocą makaronowego ciasta. No i ulepił pierwsze tortellino.

Tortellini budzą powszechny zachwyt.
Tortellini budzą powszechny zachwyt.

Wybór Castelfranco na miejsce narodzin boskiego pierożka to wyższa dyplomacja: miasteczko to znajduje się równo w połowie drogi między Bolonią a Modeną, które o prawa autorskie do tortellini kłócą się równie zażarcie jak kraje śródziemnomorskie o copyright do hummusu.

Kilka turystycznych porad


Kiedy jechać?

Bolonia ma klimat kontynentalny, co oznacza chłodne zimy i gorące lata. Jeśli chcecie uniknąć upału albo przykrej deszczowej pogody, zaplanujcie podróż późną wiosną lub wczesną jesienią.

Bolonia ma wielkie tereny targowe. W czasie targów jest trudniej z noclegiem, bardziej zatłoczone są też restauracje. Najbardziej znane imprezy odbywające się w Bolonii to targi kosmetyczne Cosmoprof (marzec), Targi Książki Dziecięcej (kwiecień) oraz targi SANA poświęcone zdrowej żywności, kosmetykom i branży wellness (październik).

• W listopadzie ma miejsce festiwal Bologna Jazz.

ree

Jak dojechać?

• Bezpośrednio do Bolonii można dolecieć Ryanairem z Krakowa, Wrocławia i Modlina.

• Z warszawskiego Okęcia do Bolonii lata Wizzair (po przejściach z tą firmą nie mogę jej z czystym sumieniem polecić).

• Warto rozważyć lot z przesiadką linami Swiss, Austrian czy Lufthansa.

• Można też polecieć do Mediolanu (wybór lotów jest duży) i wsiąść w szybki pociąg. Podróż trwa od 2 do 3 godzin (jeśli macie przesiadkę), kosztuje od kilkunastu do kilkudziesięciu euro.


Gdzie spać?

Bolonia ma dużą bazę noclegową, od mieszkań po pięciogwiazdkowe hotele. Hotele położone w strefie targowej mogą być tańsze, ale czeka Was wtedy długi dojazd do centrum. Ponieważ prawie wszystkie największe atrakcje położone są w historycznym centrum, najlepiej trzymać się okolicy pomiędzy dworcem Bologna Centrale, Giardini Margherita, kampusem uniwersyteckim przy Via Zamboni oraz wydziałem biomedycznym uniwersytetu przy Viale Carlo Peppoli.


ree

Komentarze


Follow us on Instagram

portret_resized.jpg

O mnie

Oglądam, czytam, słucham. Staram się zrozumieć, może przy okazji czegoś nauczyć, no i przede wszystkim - zapamiętać...

Czytaj więcej

 

Dołącz do newslettera!

Dzięki za zapis :)!

  • Instagram

© 2021 by Katarzyna Stachowicz. Proudly created with Wix.com

bottom of page