Ogłoszenia, ostrzeżenia, uprzejme prośby o przyzwoite zachowanie. Umieszczane w publicznych miejscach napisy wiele mówią i o nadawcy, i o adresacie.
Alicja w Krainie Czarów, kiedy widziała coś do jedzenia, jadła to. Ja, kiedy widzę coś do przeczytania, muszę to przeczytać. A zatem czytam: ogłoszenia o zaginionych zwierzętach rozklejane na słupach, etykiety produktów, napisy jakie ludzie mają na tiszertach, pochwały suplementów diety w metrze, graffiti, plakaty, metki, slogany, instrukcje, reklamy.
Czasami mam za to nagrodę. Na przykład wiersz Julii Fiedorczuk na ścianie londyńskiego metra. Aforyzm Loesje. A czasami zdobywam tylko wiedzę, że Hwała Wam itp…
Jako mała dziewczynka uwielbiałam książki o Muminkach. A najbardziej tę część, w której Włóczykij niszczył tablice z zakazującymi wszystkiego napisami, ustawione przez Dozorcę Parku. Było w tym coś katarktycznego, choć wtedy na pewno nie znałam tego słowa. Do rozmaitych Dozorców Parku mam do dziś awersję. A znaki z zakazami i nakazami kolekcjonuję, bo niektóre bywają fascynujące. Poniżej kilka przykładów.
Znaki ostrzegawcze
Czytanie ich leży w naszym żywotnym interesie. Chociażby dlatego, że zwykle informują też o nieprzyjemnych konsekwencjach niewłaściwego zachowania.
Hałas może skłonić szerszenie do ataku. Napis na ścianie prastarego kompleksu pałacowego na Sri Lance. Rozumie się samo przez się, że byliśmy cicho jak myszki.
Zasady zachowania w parku safari w RPA. Lepiej ich przestrzegać, bo można zostać zjedzonym lub stratowanym.
Lepiej tam nie wchodź. Ale na najbardziej malowniczych klifach/ skałach/urwiskach da się zobaczyć ludzi robiących sobie zdjęcia po drugiej stronie tego znaku. Zwłaszcza pewnej wschodniej narodowości, która ma gen ryzyka, podobnie jak Polacy mają gen (jak to było?) oporu.
Tego lata rozczulił mnie zakaz wchodzenia na daszek kawiarni na plaży w Cannes. Daszek kuszący, bo na poziomie kolan, dostępny z deptaka (kawiarnia piętro niżej). I tuż obok znaku bardzo dużo śladów stóp. Bo to w zasadzie prowokacja.
Znaki wychowacze
Zwykle budzą mój zachwyt - ktoś ma jeszcze nadzieję, że złagodzi nasze obyczaje...
Nie rzucaj proszę petów na ziemię, mrówki dostają od tego raka. Sama bym tego lepiej nie ujęła!
Czy ktoś jeszcze pamięta pokemony? Kilka mieszkało u nas w domu (nie zapraszałam). Na wyspie Bonda w Tajlandii też nie zapraszali.
Proszę nie zdejmować sznura ani nie zasiadać do gry przy organach. Będziemy wdzięczni. Musiało tam być ciekawie, zanim powiesili tabliczkę.
Dziękujemy za niekrzyczenie do studni, studnia nie odpowie. Mnie tego mówić nie trzeba. Od czasu kiedy obejrzałam japoński film The Ring i przeczytałam japońską powieść Kronika ptaka nakręcacza, nie ma mowy, żeby zbliżyła się do studni (nie tylko japońskiej) na mniej niż dziesięć metrów. Właśnie dlatego, że się boję, że odpowie.
Zakaz oddawania moczu / To nie jest pisuar!!!
W Arras wszystko wydawało się być w porządku, ale Menton zapamiętam jako najbardziej obsikane miasto na całym Lazurowym Wybrzeżu. Może jest tam mikroklimat, który robi coś z pęcherzem. Albo z głową.
Nie wsiadać na pokład prywatnego jachtu. No wiem, że nie. Ale wygląda bardzo kusząco. Taki jacht to odpowiednik tej Świetnej Imprezy, na której bawi się całe miasto, a nas nikt nie zaprosił. Myślę, że do przyjemności posiadania własnego, całego obitego białą skórą jachtu należy umieszczenie takiego napisu. Oraz demonstracyjne picie szampana w tej części pokładu, która jest najlepiej widoczna dla spacerującego po porcie plebsu z zasmarkanymi dziećmi i zapchlonymi psami. Jeśli nawet dzieci są niezasmarkane, a psy czyściutkie, przyjemność pozostaje.
Napisy z przesłaniem
Aforyzmy, zwięzłe (zwykle) komunikaty na murach miast, mówią czasem więcej o ich mieszkańcach, niż niejeden socjologiczny traktat.
Anita J. nie najlepiej się prowadzi!! (no, mniej więcej)
Pierwsze tego typu informacje wyryte w publicznych miejscach pojawiły się już pewnie w starożytności. Ale umieszczenie napisu na pięknym tle w postaci kory platana (doceńmy użycie flamastra, a nie scyzoryka!) dodaje ogłoszeniu szlachetności. I każe się zastanowić, co Anita uczyniła podmiotowi lirycznemu.
Drodzy turyści itd. Nissiros, lato 2016.
To właściwie jest początek powieści I od razu jesteśmy wciągnięci w fascynujący świat lokalnych konfliktów. Lepszy niż u Mroza.
BLM Mile widziane wszystkie rasy, wszystkie religie, wszystkie kraje pochodzenia, wszystkie orientacje seksualne, wszystkie płcie. Jesteśmy z wami. Tu jest bezpiecznie. Wszystko wspaniale, chyba że spróbujemy wejść z psem. Pies nie przejdzie, niezależnie od rasy i orientacji.
Ostrzeżenia budzące grozę
Podobnie jak tabliczka przy wejściu do dantejskiego piekła, informują, że dalej poruszamy się na własne ryzyko.
Uważaj. Możesz spotkać dzikiego bawoła albo dzika po ósmej wieczorem. Bardzo mnie to zaintrygowało. W końcu doszłam do wniosku, że o ósmej zamykają puby dla dzików i bawołów.
Przerwa techniczna, 10 chwilek. Napis na jedynej toalecie dostępnej w obrębie Pieczerskiej Ławry w Kijowie. Ustalanie, jak długo trwa 10 chwilek (bardzo długo!) zapamiętam jako minuty narastającej grozy i upokorzenia.
Ostrzeżenie: atak rekina, 24 listopada 2017. Do momentu, kiedy zobaczyłam ten napis, dom na plaży w okolicy 17- Mile Drive w Kalifornii wydawał mi się szczytem marzeń. Potem już jakoś nie.
Cała kolekcja ostrzeżeń dotyczących broni, zdjęcia zrobione w Dallas, Nowym Jorku i San Francisco. Oglądając je, jeszcze raz pomyślałam, że jednak nie chciałabym mieszkać w tym wspaniałym kraju.
Okazało się też, że w Warszawie nie jesteśmy gorsi.
Masz mniej niż 25 lat? Jeśli chcesz kupić nóż, będziesz musiał/a udowodnić, że jesteś pełnoletni/pełnoletnia. To tym razem coś z brytyjskiego podwórka, które bywa niestety podwórkiem patologicznym. Tabliczki takie można zobaczyć w wielu sklepach sprzedających sprzęty gospodarstwa domowego. A nóż traktowany jest jak potencjalne narzędzie zbrodni. Nic dziwnego - od marca 2020 do marca 2021 w Anglii i Walii miało miejsce 41 tysięcy aktów agresji z użyciem noża (lub innego ostrego przedmiotu), w których zginęły 224 osoby. Założenie, że z wiekiem się łagodnieje wydaje mi się jednak zbyt optymistyczne.
Trudno nie zachwycić się szyldem fryzjerskim z gilotyną. Rozumiem, że obcinają tam na bardzo krótko. Natomiast Studio Nemezis budzi grozę raczej jako potencjalnie ulubiony przybytek naszych dzieci.
Nie karmić zwierząt
Ilość gatunków zwierząt, które mogą nam coś wyjeść z talerza, jest nieprzebrana. Podobnie, jak ilość gatunków, którym możemy zaszkodzić dzieląc się posiłkiem.
W poszukiwaniu przyjemności
Knajpiane banery zawsze kojarzą mi się z Alabama Song Weilla/Doorsów. Nawet, jeśli akurat nie szukam najbliższego whiskey baru, tylko na przykład tarty cytrynowej.
W Grecji potrafią najlepiej zachęcić do odwiedzin rozmaitych restauracji i kafejek. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.
Bo na przykład na surowej Północy od razu wyjeżdżają z nieprzyjemną alternatywą. Taką jak brak kawy lub niebezpieczne (potencjalne) niedźwiedzie.
A na rodzinnym południu wszyscy reklamują się na jednej tabliczce: Biżuteria robiona z sercem 5 m, Galeria sztuki TUTAJ, pyszne lody 100 m. Oraz cytatem z Henri'ego Salvadora, "Sztuka to manie w d...."
Kościół, śmietnik na psie kupy, klub krykieta. Czyli wszystko, czego elegancki brytyjski dżentelmen lub wytworna brytyjska dama potrzebują na urlopie za miastem.
Takie czasy
Kiedy świat oszalał i zabarykadował się w sypialni, przybyło nieprzyjemnych komunikatów. Nagle wszędzie wyrosły kolce.
Bądź blisko Boga, ale proszę zachowaj 2 metry odstępu od każdej innej osoby. To najpiękniejszy covidowvy komunikat jaki udało mi się znaleźć.
Obstawiony covidowymi kumunikatami, kompletenie pusty dworzec Waterloo na wiosnę 2021 wyglądał jak miejsce z dystopijnego filmu. W normalnych niepandemicznych czasach przez dworzec przechodzi dziennie 125 tysięcy podróżnych.
Cała Wielka Brytania do dziś dziękuje służbie zdrowia. I muszę przyznać, że umie to robić.
Przestało nas dziwić, że przy sąsiednim stoliku w restauracji siedzi pluszowy miś postury otyłego dwunastolatka. Na pociechę zamknięte na głucho teatry oznajmniały, że jeszcze się spotkamy.
Sztuka kaligrafii
I tylko czasem możemy się zastanowić, co wydaje się ważniejsze: forma czy treść?
Jedna z milszych podróżniczych niespodzianek. Tablica z fragmentem wiersza Adama Zagajewskiego odkryta przez nas przypadkiem, na jednym z podwórek starej część Brugii. I nic nie szkodzi, że nie wiem, o który wiersz chodzi, bo ni w ząb nie rozumiem flamandzkiego. Bo i tak robi się cieplej na sercu.
Budująca poczucie dumy i przynależnośći feministyczna wyszywanka. Jestem przekonana, że pomaga również gruntować cnoty niewieście.
I na koniec pokrzepiający artystyczny przekaz, że zawsze jest alternatywa.
Comments